sobota, 1 kwietnia 2017

Spodnie

Dziś jest prima aprilis, ale opowieść nie będzie bynajmniej prima aprilisowa. W domu chodzę w cieplejszej porze roku w krótkich spodenkach, jedynie w zimie używałem długich spodni ze względu na niską temperaturę. Krótkie spodenki odpowiadają mi w domu po prostu dlatego, że czuje się w nich wygodnie, nie ocierają mi nóg. Obecna pora roku jest taka, że aby pójść do sklepu zakładam długie spodnie, szczególnie jeśli robię to wieczorem, gdy za oknem jest dziesięć stopni. Wczoraj po zakończonej pracy postanowiłem iść na zakupy. Szukam długich spodni na krześle obok łóżka, patrzę - a tam leżą moje krótkie spodenki.

A zatem długie spodnie mam na sobie i to mam je od samego rana, gdy założyłem je będąc najwyraźniej zamyślonym. Nie zauważyłem tego faktu w ciągu całego dnia mimo, że na przykład dwa razy korzystałem z toalety wykonując tak zwane dłuższe posiedzenie, w czasie którego spodnie się zdejmuje. Z pewnością mój wzrok padał wtedy na zdejmowane na spodnie, z pewnością widziałem, że są to długie spodnie - ale mimo to zupełnie nie przyjąłem tego faktu do wiadomości. Dlatego też, gdy wieczorem po całym dniu chodzenia w długich spodniach postanowiłem je oficjalnie założyć - wydało się moje piramidalne roztargnienie.

Nie tyle pojedyncze roztargnienie, jest to zapewne cały łańcuch roztargnień. Zaczęło się bowiem od tego, że machinalnie z roztargnienia założyłem długie spodnie rano, a potem kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, że w nich chodzę. Widziałem je, ale nie wiedziałem o nich. Czułem różnicę chodzenia w długich nogawkach - ale nie przyjmowałem tego do wiadomości. I tak przez cały roztargniony dzień. W sumie po prostu uśmiałem się w momencie, gdy okazało się, że nie muszę zakładać tych spodni do sklepu, bo już je mam na sobie.

I tylko w lustro zapomniałem spojrzeć, aby się przekonać, czy mam swoją głowę na szyi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz