wtorek, 18 kwietnia 2017

Parówkowe rozmowy

Niedawno wymyśliłem określenie parówkowe rozmowy jako opis rodzaju rozmowy, którego właśnie chciałbym unikać, a ja który sam przerabiam w komunikacji z moim byłym chłopakiem, z którym ostatnio dużo rozmawiamy przez telefon. Są to bardzo długie rozmowy, ale jednak  praktycznie pozbawione treści, tak samo jak parówki pozbawione są praktycznie szlachetnego mięsa i pełne jakiś podejrzanych rozpychających je dodatków. 

Mechanizm parówkowej rozmowy jest bardzo prosty. Chłopak dzwoni do mnie i tak naprawdę mam bezpośrednią transmisję z tego, co się wydarzy po drugiej stronie. Na przykład ogląda telewizję i coś tam do siebie powie pod nosem, albo powie do siebie, że tego zapomniał, że nie udało mu się coś albo coś spadło, zaginęło, czegoś szuka i tak dalej. Słowem nic ciekawego. Raz na kilka minut zwraca się do mnie bezpośrednio i rzeczywiście można o czymś przez chwilę pogadać. Ewentualnie gadając sobie pod nosem zahacza o temat, który ja mogę skomentować. Wtedy jest autentyczna rozmowa. Pomiędzy nią jest szum informacyjny, który mi utrudnia pracę dzieląc moją uwagę. 

W sumie najlepszą taktyką na takie parówkowe rozmowy jest po prostu przywiązywanie bardzo małej uwagi do tego, co mówi druga osoba i słuchanie tego z połowiczną koncentracją. Może uda się coś tam wychwycić, co da się skomentować Może uda się usłyszeć, że rozmówca o coś nas zapyta. Ale generalnie, jeśli przez grzeczność połączenie takie trwa w ciągu doby w sumie godzinami, to trudno podchodzić do tego inaczej. Mamy bowiem własne sprawy na uwadze i w końcu taka rozmowa to nie jest praca, za którą nam płacą i gdyby płacili, to moglibyśmy rzeczywiście ją wykonywać z pełnym zaangażowaniem.

W sumie mizeria parówkowych rozmów jest taka, że oryginalne parówki można przynajmniej zjeść z musztardą i keczupem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz