wtorek, 14 marca 2017

Liberalna pałkokracja

No i mamy wspaniałą liberalną demokrację w Holandii, w której - jak wszyscy wiemy - tak bardzo dba się o prawa gejów i innych, nieraz zadziwiających płci i mniejszości seksualnych. Kiedyś przeczytałem, że w Holandii najgorzej jest być białym heteroseksualnym mężczyzną, a teraz najwyraźniej najgorzej jest być po prostu rodowitym Holendrem. Można bowiem teraz oberwać od jakiegoś rozentuzjazmowanego-inaczej Turka. Poprawność polityczna sprawia, że nie można będzie powiedzieć "wkurwionego Turka", bo zostanie się oskarżonym o Turkofobię. Czytałem także niedawno informację o tym, że holenderska armia liczy 47 tysięcy żołnierzy, a Turków jest Holandii 369 tysięcy. Gdyby się zebrali do kupy, to mogłoby być gorąco i zresztą już jest - w Rotterdamie są podobno na skraju wojny domowej.

Warto bowiem pamiętać o tym, że wielu Turków jako mieszkańców Holandii posiada holenderskie obywatelstwo, więc nazwanie ewentualnych zamieszek wojną domową niestety jest na rzeczy. Ciekawe, gdzie w tej chwili znajduje się pan Frans Timmermans, który tak bardzo pochyla się nad Polską i jej "zagrożeniami demokratycznymi", że zapewne kompletnie nie dostrzega ciężkiej sytuacji w swoim własnym kraju. A w Holandii w ruch poszły policyjne pałki, gaz i armatki wodne - i tak liberalna demokracja holenderska zamieniła się w liberalną pałkokrację, nie tylko dlatego, że pałkami uspokaja się demonstrantów, ale również dlatego, że pałkami nie lada są różnego rodzaju politycy, którzy doprowadzili do takich napięć, a także ideologowie lewactwa, którzy wszczepiając w Europie Zachodniej przez dziesięciolecia idiotyczne zasady politycznej poprawności wyrwali tak naprawdę Europie przysłowiowe jaja.

I w efekcie doprowadzili do tego, że powstała Europa mazgajów, którzy po zamachach terrorystycznych potrafią tylko rysować infantylne rysunki na ulicach i zamieniać sobie kolory avatarów na Facebooku, lub też wypisywać kolejne idiotyczne hasztagi, takie jak sławetny hasztag wprowadzony po nicejskim zamachu. Po angielsku #NiceAttack oznacza zarówno atak w Nicei, jak i fajny atak. Wyborny debilizm hasztagowej manii w pigułce. Tymczasem wydarzenia, które zaczynają się dziać w świecie i Europie, wymagają twardej ręki i przysłowiowych politycznych jaj. Przydaliby się politycy na miarę Clinta Eastwooda, czyli sławnego Brudnego Harrego, który zresztą powiedział, że kończy się epoka ciot i lizodupów. A miał na myśli nie gejów, ale fircyków wychowanych przez współczesne lewactwo. Na szczęście w Polsce jak dotąd islamscy imigranci nam nie grożą, zaś ukraińscy (których mamy mniej więcej tylu, ile Niemcy islamskich) jakoś bomb nie rzucają, ale znakomicie pracują i integrują się z nami. I oby tak było dalej.

Jedyne, co nam grozi, to totalna głupota totalnej opozycji - ale jej wojna domowa z rozumem jakoś mi nie przeszkadza tak, jak widmo wojny domowej na zachodzie Europy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz