niedziela, 5 marca 2017

Gorzka recenzja

Anonse internetowe są czasem miejscem, w którym nie tylko można znaleźć informacje o ludziach szukających kogoś w takim lub innym celu, ale także miejscem wielu krytycznych mini esejów na temat innych osób, które tam się albo same ogłaszają, albo  też na anonse reagują. I właśnie na  taki mini esej o reagowaniu na cudze anonse, moim zdaniem głęboko życiowy i słuszny, trafiłem niedawno na jednym z portali ogłoszeniowych. Oddajmy więc głos jego autorowi, który przedstawia się jako Zero Szacunku.

Masakra, siedzą tu tacy, którzy odpisują na anonse, które ich nie dotyczą. To jest dopiero desperacja. Taki człek jest bardzo nieszczęśliwy. Gdyby było inaczej to zainteresowałby się ogłoszeniem osoby, z którą chciałby nawiązać normalny, ludzki, otwarty kontakt. Ale nie, taki "ktosiu" musi odpisać i komuś dowalić, wyrzucić z siebie nieuzasadnioną złość. Żal. Tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, że to on ma problem, podświadomość wypycha z niego jego butę, arogancję. Dlaczego? Bo sam był i jest niespełniony, choć jemu wydaje się że jest inaczej. Do tego cytowanie pani polityk w stylu "sorry, taki mamy klimat" dowodzi, że nie potrafi sam skonstruować niczego rzeczowego, a jedyne co mu wychodzi do wyżycie się anonimowo na jakimś anonsie. Żenada? Nie. Dno. Tylko takie, z którego woda już wyparowała. Smutne to. Człowiek człowiekowi wilkiem. Tylko po co? Jak może kogoś zainteresować coś co nie dotyczy go kompletnie? Nie wyobrażam sobie odpisać na jakikolwiek anons, z którym nawet bym się nie zgadzał. Nie o marnowanie czasu chodzi. O bycie CZŁOWIEKIEM.  

Sam wielokrotnie doświadczyłem takich odpowiedzi, także będących formą hejtu. I wtedy zastanawiałem się również, dlaczego ktoś tak bardzo pokazuje swoje kompleksy, że musi trudzić się, aby hejtersko odpowiadać na czyjś anons. Są też inni, którzy odpowiadają na anonse po prostu na ślepo, wklejając zawsze taki sam gotowy tekst i nie dbając o to, że odpowiadają po raz piąty lub dziesiąty na to samo (nie zmieniające się wcale!) ogłoszenie. Ta druga kategoria może być zaliczona do lekkich idiotów, natomiast ta pierwsza faktycznie mieści się w przedziale przypadków klinicznych.

Myślę, że odpowiedź na pytanie, dlaczego mamy do czynienia z takimi przypadkami klinicznymi, jest chyba stosunkowo prosta. Po pierwsze, takie przypadki zawsze zdarzały się, zdarzają i będą zdarzać w społeczeństwie. Po drugie zaś, dostęp do bardzo łatwej komunikacji przez internet sprawił, że te przypadki niejako "wyszły spod dywanu" i po prostu ujawniły się. W dawniejszych czasach po prostu nie było możliwości, żeby ujawniały się w tak szerokim zakresie. Ktoś zamieszkał anonse tylko w papierowej gazecie. W odpowiedzi można było napisać list ze znaczkiem pocztowym. A tego już większości domorosłych hejterów nie chciało się robić. Na dziś wystarczy kliknąć w komputerze, aby wysłać wiadomość do anonsu i nic nie stoi na przeszkodzie, aby taki hejt błyskawicznie wykonać.

Ceną powszechnej komputeryzacji jest bowiem wysyp miernoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz