niedziela, 8 stycznia 2017

Senne loty

Dziś nie było pracy, ponieważ wykończyły się zlecenia, mogłem zatem pospać dłużej i oczywiście znowu śniło mi się coś ciekawego i także w temacie królewskim.  Nie był to co prawda napoleoński penis, ale królowa brytyjska. Śniło mi się bowiem, że miałem zostać pilotem, który miał prowadzić samolot z królową brytyjską, a ponieważ nie miałem wystarczającego doświadczenia lotniczego, martwiłem się, czy mi się to uda.

A potem śniło mi się że byłem z jakąś dziewczyną (zadziwiające jak na geja), mieliśmy znaleźć jakąś informację w skomputeryzowanej bibliotece szkolnej. Brzmi to banalnie, ale we śnie było kompletnie idiotyczne, choć potrafię przytoczyć to tylko w zarysie. Jednak inny motyw był najpiękniejszym widokiem we śnie. W małym samolocie siedziało dwóch ludzi, chyba jeden z nich był murzynem, jakimś znanym amerykańskim aktorem. Być może był to Morgan Freeman, którego widziałam ostatnio na filmie "Oblivion". Siedzieli oni w samolocie, ziemia była do góry nogami (jakby na suficie) a ten samolot oderwał się od ziemi, jakby opad w dół, i poszybował w kosmos razem z nimi. I poszybowali w taką wieczną kosmiczną przygodę, pełną spokoju. Trudno to opisywać, brzmi to banalnie, ale we śnie było to naprawdę romantyczne i miało inną wagę.

Nie od dziś wiadomo, że kiedy śpię to u mnie umysł produkuje różne historie, a ponieważ bardzo często trenuję wymyślanie różnego rodzaju historii, chociażby pisząc od dawna, więc nie dziwne, że mój umysł wytwarza te historie również we śnie. Na szczęście ze snu mogę się obudzić. Gorzej z naszą rzeczywistością, która dla wielu rzekomo  jest koszmarem. Jedni uważają rządy obecne za koszmar, a inni opozycję. Ja jednak jestem bardziej klasyczny w poglądach i uważam za koszmar jedynie sytuacje wtedy, gdy przy minus 15 stopniach na dworze muszę lekko ubrany iść kilometr do sklepu. 

To jest faktycznie koszmar, niezależnie od poglądów politycznych,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz