czwartek, 8 września 2016

Krawiec kraje jak mu staje

Wczoraj pisałem o wymianie wadliwych fabrycznie nowych słuchawek jako jednej ze spraw, które miałem do załatwienia. Dziś dalszy element tej historii. Poza słuchawkami musiałem odebrać ostatnie rzeczy z mojego do tej pory wynajmowanego mieszkania, przy czym jedną z nich miałem zawieźć od razu na drugi kraniec miasta, aby ją sprzedać klientowi. A ponieważ są to rzeczy gabarytowe (choć na szczęście płaskie - obraz i deska do prasowania), więc trzeba było się z nimi wozić. Obraz trafi do mnie, deska do klienta (i tak nie mam już - i nie używałem od dawna - żelazka, a w miejscu gdzie teraz jestem jest i tak pralnia z żelazkiem).

Ale chciałbym napisać o czymś innym. Wcześnie rano (i bardzo dobrze, że wtedy) przyjechały kurierem zamówione zasłony. Tym lepiej, że tak wcześnie przybyły, bo się już obawiałem widząc, że wczoraj przesyłka jedzie w tranzycie, że kurier się napatoczy na złość akurat wtedy, gdy będę załatwiał sprawy na mieście. Mam więc zasłony odebrane i jeden problem z głowy. Został mi inny - oczywiście zasłony są standardowo dłuższe niż potrzeba o jakie pół metra. W tym zakresie odrobiłem jednak pracę domową i poczytałem o domowym przycinaniu zasłon. Są specjalne taśmy, które się wprasowuje żelazkiem przez co obcięty spód zasłony pięknie się zawija. To nawet groszowe sprawy do nabycia w pasmanteriach.

Ale zdecydowałem, że postąpię inaczej. Wystarczą mi same nożyczki. Firanki już wisiały i były rozmemłane od zawinięcia za podokienny kaloryfer, więc ich przycinanie może było bardziej koślawe. Jednak zasłony były równiutko fabrycznie zapakowane. Dzięki temu mogłem przyciąć je podwójnie (dwie warstwy materiału) za jednym zamachem, ograniczając długość cięcia. Oczywiście nie jest to tak pięknie jak z zawijaniem taśmą, ale i tak wyszło zupełnie w porządku. A jaki z tego morał? Warto łapać okazje póki się pojawiają - dopóki zasłony były pięknie złożone, o wiele łatwiej było je obrobić :-) A ja mam teraz spokój, bo przynajmniej nikt mi w okna nie będzie zaglądał - co było bardzo pilne, bo mieszkam na parterze. 

A zatem - gejowski "krawiec" stanął na wysokości zadania ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz