czwartek, 14 lipca 2016

Lewicowa tolerancja

Miałem jakiś czas temu okazję przekonać się na własnej skórze o tym, co w praktyce oznacza lewicowa tolerancja. Otóż rozmawiałem z osobą, która deklaruje się jako wspierająca jawnie aktywistów i ruch LGBT, a poglądy ma oczywiście bynajmniej nie konserwatywne. Rozmowa dotyczyła podejścia do ogródków. Oczywiście nie tych ziemnych. Chodzi o tak zwany własny ogródek, czyli coś, co się samodzielnie robi i pielęgnuje, na przykład dla własnej przyjemności posiadania takiego lub innego hobby. I w tym zakresie zauważyłem pewne bardzo niepokojące różnice.

Celowo nie zdradzę czego dokładnie dotyczyła rozmowa, bo na użytek tego postu wystarczy sprowadzenie tego na poziom najbardziej ogólny i abstrakcyjny. Chodzi bowiem o pewien mechanizm działania i pewne podejście do świata. Najpierw napiszę jakie poglądy mam ja, będąc prawicowym konserwatystą (aczkolwiek otwartym także na idee liberalne). Otóż mój własny ogródek jest dla mnie moją prywatną sprawą, o ile oczywiście nie szkodzi to innym. Mam prawo "uprawiać go" tak, jak to uznaję za słuszne. Jednocześnie szanuję takie samo prawo u innych. Nawet jeśli nie podoba mi się cudzy "ogródek", to jedynie mogę zasugerować pewne w nim zmiany, ale nigdy nie będę ich narzucał. Bo skoro optuję za autonomią mojego "ogródka", to logiczną konsekwencją jest szanowanie autonomii innych.

Jak zaś widzi to lewicowiec? Ma głębokie przekonanie, ze jego "ogródek" jest najlepszy z możliwych. Naturalnie, każdy może (i nawet powinien) mieć takie przekonanie, w końcu poświęca nieraz wiele czasu na dopieszczenie swego "ogrodu". Ale problem zaczyna się wtedy, gdy lewicowiec usiłuje za wszelką cenę narzucić swoją wizję "ogródka" innym. Podkreśla przy tym, że zmiany są konieczne, bo po prostu (w domyśle) tylko jego wizja jest słuszna. I tu tkwi problem. Konserwatysta szanuje autonomię swoją, ale także (per analogiam) autonomię innych. Postępuje według zasady "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe". Zaś lewicowiec (nie dociekam nawet z jakich powodów) jest przekonany, że tylko on ma monopol na słuszność i innych trzeba pouczyć i zmienić. Niestety, lewica ma taką idée fixe pomagania innym za wszelką cenę. Lewica po prostu nie wierzy w samodzielność człowieka. I w to, że człowieka wcale nie trzeba ciągle prowadzić we wszystkim za rączkę.

A ja wierzę, bo właśnie nasza samodzielność (i możliwość popełniania błędów także) to istota naszego człowieczeństwa, odróżniająca nas od bezwarunkowo sterowanych instynktami zwierząt.

1 komentarz:

  1. Pierwszy raz spotkałem się, że prawicowy konserwatysta dopuszcza, by mieć własny "ogródek" (w sensie inny, niż jest dopuszczalny)! Niestety mieszkamy z moim mężem w bardzo konserwatywnej części kraju, a w naszym mieście chyba nigdy lewica nie wygrała wyborów (tzw. bastion PiSu) i to co opisałeś jako "lewicowy ogródek" w 100% oddaje opis właśnie "prawicowego ogródka". I nie opieram tego, tak jak Ty, na jakieś rozmowie z kimś, lecz na życiu. My, jako gejowska para, nie mamy prawa do żadnego własnego "ogródka", innego niż konserwatywny (czyli hetero). Dlatego musimy ciągle udawać krewnych i kryć się ze swoim "ogródkiem", bo inaczej prawicowcy by nas już dawno ukrzyżowali!
    Statystycznie najwięcej prób samobójczych wśród młodych gejów występuje w rodzinach konsewatywnych, a nie o poglądach lewicowych! Poza tym właśnie w prawicowych środowiskach najwięcej gejów ukrywa swoją orientację, krzywdząc siebie i innych, zakładając rodziny, by zadowolić opinię i prawicową wizję "własnego ogródka". No, ale o tym Ty akurat powinieneś wiedzieć najlepiej, prawda? Dlatego tym bardziej dziwię się, że wypisujesz takie rzeczy, zamiast zacząć samodzielnie myśleć.

    OdpowiedzUsuń