niedziela, 5 czerwca 2016

Zboczeniec z aparatem

Rzadko kiedy w anonsie można przeczytać czyjś życiorys lub historię czyjegoś związku. I niestety jeśli już można - to z reguły będzie w tym coś negatywnego. Tak jest w przypadku cytowanego dziś anonsu. Można go nazwać historią zboczeńca z aparatem. Oto ona.

Zna ktoś fajne miejsce w Legnicy gdzie można się poopalać na golasa w plenerku? Może ktoś się opala? :) Ostrzeżenie! To ogłoszenie zboczeńca w kategorii ogólne, który robi wam zdjęcia bez waszej wiedzy! Zboczeniec jeździ na rowerze z telefonem lub aparatem, może z wami się opalać ale najpierw was podgląda i robi wam zdjęcia z ukrycia! A...k był moim partnerem 35 lat 186 cm 90 kg. Będąc w Toruniu za każdym razem zachowywał się nienormalnie, już dawno to wiedziałem, że jest dewiantem, opalał się kładąc koło leżących na trawie zużytych prezerwatyw, fotografował z ukrycia facetów, robił zdjęcia facetom jeżdżącym na rowerze... Szczególnie ubranym w spodenkach z lycry. W związku targował się, że będzie wchodził do darkroomów aby sobie popatrzeć, a i sauną nie pogardzi. Nienormalny zboczeniec teraz pokazał swoje oblicze, będąc przez dwa lata ze mną, przez cały okres zakładał do zdrad swoje ogłoszenia na sexportalach! Poznał od jesieni chłopaka z Wrocławia, który ma pieska, chłopaka ze wsi, który posiada peugeota 307. Ile jeszcze rzeczy robił za moimi plecami, nikt pewnie już się nie dowie. Utrzymuje jednak o sobie jak najlepsze zdanie, że jest porządny, nie kurwi się i jest do monogamicznego związku! Oszust, psychicznie chory dewiant, podglądacz i łajdak, zakłamana gnida szukająca teraz miejsc pikiet, gdzie mnie pewnie zdradza, ludzka szmata, nic więcej!

Historia ciekawa. Z jednej strony nawet zabawna - bo zboczeniec z aparatem to bardziej kategoria soft dziwoląga niż prawdziwego zboka. Ale faktycznie kto go wie - co on tam robił z tymi fotografowanymi, a być może następnie poznawanymi ludźmi. To, że tacy ludzie mają o sobie piękne monogamiczne mniemanie - to niestety też standard, choć negatywny. A póki co widzimy, że zagrożeni są szczególne posiadacze piesków i peugeotów 307 :-)

Natomiast jedna rzecz mnie w tej dewiacji urzekła - opalanie się na trawie koło leżących zużytych prezerwatyw. Otóż zachodzę w głowę, gdzie jest takie miejsce pełne zużytych prezerwatyw akurat w trawie. I to na polanie umożliwiającej opalanie się. Bardziej mi się takie miejsca kojarzą z jakąś polanką przy drodze, gdzie parkują samochody z zakochanymi parami. Ale taka trawa do opalania kojarzy się raczej ze spokojnym nie odwiedzanym przez samochody bezdrożem. Ale może to taka prezerwatywowa licentia poetica.

A jaki z tego morał? Pamiętajmy - fotografowanie może być dewiacją ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz