środa, 29 czerwca 2016

Całkiem inny

Taki nick miał ktoś, z kim postanowiłem popisać na czacie, bo szukał on do czegoś więcej niż przygody, a to na czacie jest już samo w sobie pozytywnym ewenementem. Zacząłem więc z nim rozmowę. Ale od razu moja intuicja raka wyczula, że kiepska to będzie konwersacja. Mój rozmówca bowiem zaczął mnie dość obcesowo wypytywać. Nie było w tym życzliwości, jaką mają ludzie pragnący się poznać do jakiejś naprawdę głębokiej relacji. A to już katastrofalnie wróżyło dalszemu poznawaniu się.

A potem nastąpiły nie miej obcesowe pytania o moje doświadczenia - napisałem, że mam wystarczające, aby wiedzieć kogo nie szukać. Wreszcie ów obcesowy rozmówca zapytał mnie czy robiłem skoki w bok i umawiałem się na seks dla seksu. Napisałem zgodnie z prawdą, że nie robiłem skoków w bok i że się umówiłem kiedyś na seks dla seksu, aby przekonać się czy takie coś w ogóle ma sens. A mój panicz od razu zapienił się, napisał, że nie uznaje testowania ptakiem i zamknął z hukiem rozmowę. Nie doczytał widać tego, że nie chodziło o testowanie ptakiem, ale o przekonanie się czy w ogóle seks dla samego seksu ma z mojego puntu widzenia sens.

Śmieszne to było. Ale ułożył mi się w głowie jego obraz. Człowiek ten ma swoistą obsesję na punkcie swojej wydumanej inności i swojego przekonania o braku skoków w bok i jakiegokolwiek spotykania się dla seksu. O ile popieram brak skoków w bok, o tyle rozumne spotykanie się na seks uważam za niekiedy zasadne. Po pierwsze, seks jest dla ludzi, więc jeśli ktoś jest wolny, to może z niego korzystać. Po drugie sztuczne i bezwyjątkowe zamykanie się na taki seks nie jest (moim zdaniem) cnotą, ale dewiacją. Jest taką samą dewiacją, jak obsesyjne mycie rąk co chwila. Trzeba po prostu mieć swój rozum także w sprawie korzystania z seksu. A jego postawa rodzi obawy, że może mieć on podobnie skrzywione poglądy także w innych kwestiach życia, o wiele bardziej konfliktogennych niż seks, w którym jak się jest w związku i kocha partnera, to się nie skacze w bok.

Niestety, w życiu trzeba się dobrać zrozumieniem, a nie wykluczaniem się.

1 komentarz:

  1. No to ja też jestem "dewiantem", bo jestem typowym monogamistą i nie wyobrażam sobie seksu bez uczucia... I rozumiem obawy Twojego rozmówcy, który nie ma zaufania do tych, którzy potrafią uprawiać seks sportowo (czyli seks dla samego seksu). Widocznie przeżył bardzo boleśnie jakąś zdradę, dlatego woli się trzymać z daleka od tego typu osób. Jeśli ktoś na początku mówi, że w związku dochowuje wierności, a poza nim ma prawo do niezobowiązującego seksu (z kimś obcym, do kogo nic nie czuje), bo jest wolnym człowiekiem (wtedy przyzwoitość i szanowanie się nie obowiązuje?), to najczęściej nie wytrzymuje wierności również w związku, bo wystarczy, że pojawi się rutyna, partner już mu się znudzi i... kończy się zdradą! Niestety, to już klasyka w tym środowisku. Jeśli ktoś się nie szanuje będąc wolnym, singlem, to nie bedzie też szanował partnera w związku. Po prostu życie... I nie ma co dorabiać ideologii do puszczania się, nawet sporadycznego.

    OdpowiedzUsuń