wtorek, 3 maja 2016

Konstytucja spod igły

Dziś będzie o konstytucji, czyli pewnym porządku myślowym. Ale rozumianej zupełnie inaczej, tak samo jak wczorajsze oflagowanie nie dotyczyło płóciennej flagi. Najpierw posłużę się przykładem, którym przyszedł mi dziś do głowy. Pewna firma farmaceutyczna reklamowała jednorazowe igły do jednorazowego użycia. Niby oczywiste, że jednorazowe igły używa się raz. Otóż wcale nie - igły do aplikowania insuliny chorzy na cukrzycę używają po kilka razy. W sumie da się tak. Ale nie w smak to producentowi, bo chciałby zarobić na ich kilka razy większą kasę. I stąd ta kampania.

Rozważmy dziś dwa porządki prawne, ustrojowe, ideologiczne czy jakiekolwiek inne - ten, który usiłują nam narzucić jako rzekomo dobry dla nas i ten, który w aktualnej sytuacji naprawdę wydaje się być dla nas najlepszy. Wcale nie muszą być tożsame. To, co dobre dla kogoś innego, wcale nie musi być dobre dla nas. A troska, którą inni nam okazują, wcale nie musi być szczera. Może być podbita kasą lub brakiem kasy, który kogoś denerwuje. Firma farmaceutyczna tylko oficjalnie troszczy się o wygodę i higienę cukrzyka. Ona troszczy się o sprzedanie jak największej liczby igieł. Nie licząc się z tym, że dla cukrzyka są one pozycją w budżecie i być może chętnie używałby ich jednorazowo - ale go na to po prostu nie stać. Ale firmy farmaceutycznej los cukrzyka tak naprawdę nie obchodzi, liczy się tylko kasa.

Dla Unii Europejskiej lub Niemiec też liczą się ich interesy w Polsce, a nie nasze. I tylko swoich interesów bronią. Im zależy tylko na igłach, a nie na naszym zdrowiu. A my musimy ocenić, czy nam się to opłaca. A może w ogóle nie jesteśmy (jako naród) chorzy na tę "cukrzycę" i może w ogóle tych igieł nie potrzebujemy? Kto wie. Jedno jest pewne. Gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Lub o inne wymierne interesy. Niemcy je w Polsce posiadają i walczą o nie. Sprytnie walczą. Prasa niemiecka, jak zawsze lokajsko usłużna wobec rządu, robi za złego glinę, a niemieccy politycy za dobrego. Ale nie dajmy się temu zwieść. Zastanówmy się na chwilę, jakie igły chcą nam wcisnąć. Podobnie jest z Unią. Ona nie pochyla się nad nami, aby się przejmować naszym losem, ale by obszukać nam kieszenie w poszukiwaniu łupu lub skrępować nas w imię swojej szaleńczej ideologicznej poprawności.

A przy okazji, ich marketingowa argumentacja w tym zakresie jest faktycznie warta kabaretu :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz