wtorek, 19 kwietnia 2016

Bez odpowiedzi

Anons, który się pisze po to aby (jak się do tego przyznaje w nim otwarcie) nie oczekiwać na niego odpowiedzi - to coś wyjątkowego. Można się domyślać, że taki anons pisze się po to, aby wykrzyczeć jakieś swoje pretensje do świata. Ale czy te pretensje nie są czasem prawdziwe? Oceńmy to sami - anons pochodzi od jakiegoś 44-latka:

Przepraszam, sam nie lubię takiego tonu, ale: czy zostali tutaj sami popaprańcy, debile, kurwy i zboczeńcy?! Nie jestem: "aktywny", "pasywny", "pozytywny", "zadbany, po siłce", "cwel", "dominujący", "sacerdos"... Nie "wyniucham", nie "wyliżę", nie "obciągnę z połykiem". Nie szukam: pracy, lokum, "wsparcia", dresa, "XXL", "układu", młodszego, księcia z bajki, dozgonnej miłości na pierwszej randce, oczywiście "bez wchodzenia sobie w życie". Nie spodziewam się odpowiedzi...
Najpierw postanowiłem wyliczyć sobie z iloma tam przytoczonymi określaniami sam się mógłbym identyfikować. Tak z ciekawości, aby ocenić, na ile grzęznę w tym gejowskim słowniku. Epitety na początku pominę :-) No, na pewno mógłbym napisać że jestem pasywny. Mniej już że aktywny, bo dawno tego nie ćwiczyłem (pasywnej roli zresztą też nie, ale w nią łatwiej się wdrożyć). Lubię wylizać, ale nie każdego i nie zawsze. Bo lizanie to element miłości, a nie gimnastyki seksualnej. Szukam młodszego, bo ode mnie starsi wyłączają mnie kompletnie emocjonalnie.

Za to z dozgonną miłością na pierwszej randce na pewno już się nie zgodzę. Kiedyś może łatwiej się zakochiwałem, bo byle mniej dojrzały i mniej znałem życie - i ludzi. A dziś wolę dmuchać na zimne niż raczej parzyć się gorącym. A za to nigdy nie szukałem związku "bez wchodzenia sobie w życie". Bo przecież związek polega na wchodzeniu sobie w życie! I to na wschodzeniu sobie w życie jak najbardziej!

Chyba nie jestem zatem przesadnie "usłownikowiony" :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz