wtorek, 15 marca 2016

Smutny Dzień Kobiet

No to Dzień Kobiet zupełnie inaczej mi się zaczął. Poszedłem rano na specjalny spacer. Kurwoszałek po śmierci był położony na jednorazowe ręczniki na wierzchu klatki, zawinąłem go w dodatkowy taki ręcznik i włożyłem do szarej papierowej torby z Lidla. Był przez noc na balkonie, a rano zabrałem go w ostatnią drogę. I poszedłem do tego samego lasu, w którym poprzednio, ale niestety nieskutecznie pochowałem Greyzola. 

Greyzol nie miał szczęścia do pochówku, bo był przyciśnięty kamieniami - nie miałem jak zakopać go w grudniu. I coś go zabrało spod tych kamieni. Znikł. Zostały tylko kamyki. Wrócił do natury, do Matki Ziemi, a raczej do Ojca Ekosystemu - bo w ziemi właśnie go nie mogłem pochować. I szedłem z Kurwoszałkiem w torbie oraz z kubeczkiem po lodach. Miałem pomysł nawet taki aby ustawić w lesie tą torbę i napełnić piaskiem. Pod wpływem deszczów by się ona rozpękła i piasek by się wysypał. Ale to byłby egzotyczny sposób chowania i narażający szczurka na wandalizm. 

Na szczęście Bóg zlitował się nad Kurowszałkiem. Szedłem z nim nie bardzo wiedząc gdzie go pochować i doszedłem do miejsca gdzie był chowany Greyzol. I od razu zobaczyłem to miejsce, które Bóg przeznaczył dla Kurowszałka - dziki rozorały część ziemi i był tam prawie idealny dołek. Wystarczyło pogłębić go kubkiem. Troskliwie zawinąłem całą torbę w pakunek i ułożyłem w grobie. Przysypałem rozmiękłą ziemią i siedmioma wiaderkami ziemi z sąsiedniego rozgrzebanego miejsca. A potem wziąłem siedem dużych kamieni z grobu Greyzola i ułożyłem w mozaikę. I na koniec nasypałem na to liści, aby zamaskować ten grób. 

I Kurwoszalek wrócił do Matki Ziemi kilka metrów od miejsca, gdzie pożegnałem się z Greyzolem.

1 komentarz:

  1. Również niedawno pożegnałem się ze swoim małym gryzoniem. Co najgorsze umarł po świętach Bożego Narodzenia. Dzwoniłem do weterynarzy i wszyscy uznali, że są święta i mają wolne. Kazali do siebie przyjść w poniedziałek 28. Gdyby nie wolne dni szczurek żyłby i miałby się dziś dobrze, bo był bardzo młodziutki. Współczuję straty i łączę się w bólu.

    OdpowiedzUsuń