środa, 16 marca 2016

Greyzolki dwa

W sobotę dwunastego marca przyszły pieniądze z wcześniej zgłoszonej do rozliczenia wypłaty i moglem pójść do upatrzonego sklepu zoologicznego zobaczyć, czy nie ma tam szczurków dla mnie. Do kupienia miałem kilka rzeczy poza ewentualnymi - jak to nazywają ich hodowcy - ogonkami. Po pierwsze, zepsułem ćwierćlitrowe poidełko szczurów, gdy próbowałem je wyparzyć. Plastik się zdeformował. Trzeba było kupić kolejne, a do tego podłoże i pokarm. 

W sklepie zastałem same szczurki płci męskiej, ale właśnie na samcach mi zależało. I wszystkie w stylu Greyzolka - szaro białe. Żaden cały czarny z czarnym ogonem jak Kurwoszałek. Ale kupowanie czarnego szczura i tak w niczym by nie zastąpiło Kurwoszałka, bo on był po prostu jeden jedyny. Więc miałem do wyboru pomiędzy gromadką podobnych do Greyzolka. I wybrałem jednego szczura klasycznego z bardziej szarymi plamami oraz jednego dumbo (czyli z odstającymi po mysiemu w bok uszami) z mniej szarymi plamami. Oba miały podobne i fajne białe łatki na głowach.

Kupiłem też wielkie półlitrowe poidełko, w elementami w kolorze niebieskim (poprzednie miało elementy czerwone). Specjalnie dobrałem ten kolor, bo pasowało do niebieskiej półki w klatce - nie było tam żadnych plastikowych elementów czerwonych poza umieszczonymi w suficie drzwiczkami z czerwono pomalowanego drutu, które nie rzucały się w oczy. Poidełko z niebieskimi elementami lepiej pasuje do klatki. A poza tym jest większe i można będzie szczurki zostawić nawet na kilka dni bez obawy że im się skończy woda do picia. Szkoda tylko, że raczej nie zapowiadają się wyjazdy na takie wycieczki - z bardzo prozaicznego braku kasy.

I od 12 marca zaczynam szczurzą przygodę z kolejnym pokoleniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz