poniedziałek, 4 stycznia 2016

Przebudzenie mocy - początek

Mój synek zaskoczył mnie w sylwestra, bowiem wysłał mi SMS z informacją, że następnego dnia, czyli 1 stycznia, idziemy do kina na zaplanowane wcześniej "Przebudzenie mocy". Pierwszego stycznia maiłem więc początkowo slaby humor, ale gdy zrobiłem z rana około 2/3 mojej dziennej porcji pracy to humor mi się poprawił. Ubrałem się ciepło, bo było prawie minus dziesięć stopni i wyszedłem.

Poszliśmy do kina rodzinnym gronem z 6 osób, na piechotę. A potem czekało mnie kinowe rozczarowanie. Aż 20 minut reklam. Skoro płacimy za bilety, to czemu aż tyle reklam? Może powinni zrobić darmowe seanse z godzinnym blokiem reklam i płatne bez reklam? Będąc zmuszonym do oglądania tych reklam zastanawiałem się nad tym czy jednak nie jest lepszą opcją oglądanie filmu ściągniętego później z sieci.

W kinie nie bylem dosłownie od lat. Nie miałem z kim iść do kina i nie bardzo chciałem nadwyrężać na zakup biletów mój obecnie bardzo skromny budżet. Ale odkąd przypomniałem sobie, że kino to masa głupich reklam, to moje wątpliwości co do omijania tego przybytku rozrywki stopniały do zera. A co do samego filmu - jego recenzja nadaje się na kolejny post :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz