poniedziałek, 28 grudnia 2015

Kieliszek

Dziś temat, który mi się nasunął, gdy otworzyłem kuchenną szafkę. Nasunął się, pomimo, że stał nieruchomo. To mój osobisty kieliszek. Osobisty, bo jedyny taki - a więc łatwy do zagarnięcia jako własny, w sensie do mojego wyłącznego użytku. Przez niektórych zwany także oszukańczym. Kieliszek ten firmowany jest przez filozoficzną markę wódki, czyli Absolut. Jest dość groby i ma strasznie grube szklane dno. Mniej więcej dwa razy grubsze niż reszta kieliszka. Dlatego niektórzy zwą go oszukanym.

Gdy nalewa się do niego wódki (a wchodzi tam jakie 30 ml), to wydaje się on podobno pełny od dna do wierzchu, gdy tymczasem jest w nim jaka 1/3 alkoholu. Choć ja nie powiedziałbym, że można ulec takiemu złudzeniu. Ale ktoś go tak określił i nazwa się przyjęła. Bardziej istotne jest to, że mieści się tam mniej wódki niż w innych kieliszkach. A ja do miłośników picia wódki nie należę. I dlatego wolę wypić mniej.

Inna sprawa to też kwestia jak się pije. Czy szybko, czy też wolniej, z odpowiednią zakąską i w towarzystwie nie nastawionym na typowo polską konsumpcję płynnego chleba. Nie lubię pić na akord i dla samego picia. Nie mam też zamiłowania do kaców i tortur związanych z przepiciem, ale na szczęście ostatnimi laty tego rodzaju męki mnie - z tego co pamiętam - szczęśliwie omijały. I zawsze będę twierdził, że ważniejsze od samego picia jest po prostu atmosfera samego przyjęcia i to co się ma do powiedzenia, a nie do wypicia.Bo zabawa tkwi w samej imprezie, a nie wódce.

A na co dzień piję dużo - ale zwykłej wody z kranu :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz