Za oknem piękna letnia pogoda. W sercach młodych istot - smutek z powodu końca wakacji. Trzeba wracać do kombinatu śmierci - oczywiście tej umysłowej. Do szkoły, która rozwijając zwija. A ja od dawna uczę się w innej szkole - szkole życia. Przynajmniej dobrze, że nie trzeba w niej płacić czesnego. Płaci się własnym szczęściem i nerwami. Kto wie, czy to nie gorsza waluta. I bardziej bolesna, gdy przychodzi nią zapłacić.
Za dwa miesiące minie rok od przerwania pisania blogu. A raczej wygaśnięcia pisania, bo nie było to jakieś katastroficzne zdarzenie. A teraz postanowiłem wrócić do swego zwyczaju, ale już bez takiego ciśnienia na regularność pisania. Może uda się zapewnić ją na blogu, ale nie nastawiam się na to na siłę. W każdym razie wracam do "blogowej szkoły życia" :-)
Co się zmieniło w moim życiu przez ten prawie pełny rok nieistnienia na blogu? W sumie niezbyt wiele. Nie było jakiś wielkich zmian. A raczej są zmiany stopniowe, pełzające. I oby były to zmiany w dobrym kierunku. Ale zmiany na busoli życia bywają szalone i nieprzewidywalne. Trzeba po prostu robić swoje, działać. A może życie wyjdzie naprzeciw.
No to wracam do działania na moim blogu ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz