Niedawno poszedłem na spacer, jedną z moich typowych tras - na pewien Fort. No, wiadomo, fort to fosy i wały - ale także ławeczki. I mam tam moją ulubioną ławeczkę, z dala od chodnika, na której lubię przysiąść. Ale tym razem przeżyłem małą odyseję. Moja ławeczka - niejako zajęta, blisko stoi tatuś z wózkiem. Położona niedaleko "ławeczka awaryjna" zajęta przez dwóch mężczyzn - młodego chłopaka i około trzydziestolatka. Siedzą i gadają. Trochę to podejrzane. Czyżby geje na randce?
Idę dalej, jakieś dwie dziewczyny na ławce - lesbijki na randce? Zaczęło mi się robić prawie tęczowo. Wdrapałem się na wał - bez skojarzeń proszę i przysiadłem na słupku (jak wyżej bez skojarzeń). I parzę - moneta na dole? Faktycznie, 50 groszy. I kolejna - 10 groszy. I jeszcze jedna. I na deser 5 groszy. W sumie 75 groszy. Kwota niewielka, ale fajnie znaleźć aż cztery pieniążki w jednym miejscu.
Może to jakiś dobry znak. Faktycznie, spojrzałem z wału, moja pierwsza ławeczka już wolna. No to moglem usiąść legalnie i oficjalnie. Ze skojarzeniami, lub bez. I z ogromną kasą w kieszeni. Starczy aż na pół bochenka chleba.
Szkoda że do pieniędzy nie stosuje się znanego powiedzenia o głupcach - że same się rodzą ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz