Dawid miał być we wtorek, potem przeniósł to na środę - ale już wiem, że wtedy też nie przyjedzie, bo nie ma kasy. Zaczyna się robić nieciekawie z tym jego poznawaniem. Chodzi o to aby jego poznawanie nie było dla mnie blokadą alternatywy poznania kogoś innego, ale bardziej bliskiego organizacyjnie. Kogoś, kto po pierwsze mógłby ze mną mieszkać (lub ja z nim) - a to już by pomogło egzystencjalnie i finansowo. A po drugie kogoś, z kim też można by dość szybko spotkać się i być.
A jak to wygląda u Dawida? Trzy lata mu zostało do matury (rok więcej, bo to technikum) i te trzy lata praktycznie albo ze sobą nie przemieszkamy, albo najwcześniej za rok. I musiałbym zamieszkać w innym mieście, aby być bliżej niego. A jak tu się na to decydować, skoro nie spotkaliśmy się dotąd i porządnie nie upewnili, że czujemy wobec siebie naprawdę wystarczająco wielką bliskość? A przecież jedno takie spotkanie może nie wystarczyć aby to w pełni odczuć.
Boję się, że Dawid będzie jedynie pięknym marzeniem na odległość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz