wtorek, 15 lipca 2014

Rekordy

początek marca 2014
Z Hubertem (bo tak się ów romantyczny chłopak nazywał) zacząłem godzinami gadać przez telefon. A raczej nawet transmitować życie przez telefon. Bo nie był to czas samej rozmowy ze sobą, ale także transmisja życia, zawierająca także moje rozmowy z Pawłem czy gderanie pod nosem w czasie pracy przy kompie. Albo wyklinanie kolejnych kretynów z czata, na którym szukałem klientów na masaż.

I zaczęło się okazywać że coraz bardziej mamy się ku sobie. Zdecydowanie coraz bardziej. A on pochodzi z okolic Poznania, mówiąc w dużym przybliżeniu. I nie przyjedzie do mnie z dnia na dzień. Ale może za kilka dni się to uda. W ciągu kilku dni wygadałem z nim w ten sposób dobę. Rekord. Ale nie ostatni. W tym tygodniu bowiem trzy razy przychodziłem zająć się synkiem. Kolejny rekord.

Tym razem zaryzykowałem. Nie bawiłem się w podchody w czasie poznawania chłopaka. Postanowiłem być jak najbardziej autentyczny, nie martwić się o to czy w oczach Huberta wyjdę na wariata. Skoro on potrzebuje miłości i jest romantyczny - może mój trochę zwariowany charakter zrozumie. Nie ma sensu sztucznie się cenzurować, ale też nie można szarżować. Trzeba zasiać ziarno - hojnie rzucając na glebę - i zobaczyć czy wzejdzie.

Kompletne przeciwieństwo poznawania Philipa - a raczej Natalii ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz