czwartek, 17 lipca 2014

Narkotyczne seanse

Czasem dostaję odpowiedzi na moje anonse dotyczące masażu. Przeważnie są to odpowiedzi rzeczowe - ludzie dopytują o szczegóły. Ale czasem trafiają się prawdziwe perełki ludzkiej głupoty. Oto piękny przykład...

Narkotyczne seanse w podejrzanych sektach mnie nie interesują. Musisz zamieścić swoje zdjęcie aby się zapoznać na mieście. A wtedy cie zaproszę na swój seans. Mam lokum własne. pa

Fajne te określenie - "seans". Ale gwóźdź programu to oczywiście "podejrzana sekta" i "narkotyczny seans". Genialne widły z igły. No i ten piękny imperatyw kategoryczny - aby zmieścić swoje zdjęcie. A potem już emocjonalnie z górki - co prawda zapowiada się cudzy seans, ale "lokum własne" mimo staroświeckiego przestawienia wyrazów trąci już zwykłym umawianiem się na seks. A końcowe "pa" rujnuje piękno tego, co się zaczęło narkotycznym seansem. A tak na poważnie - styl i słownictwo tej odpowiedzi wskazują na jakieś lekko stukniętego dziadka, który wyraża swoje egzystencjalne obawy :-)

A pomyśleć że w anonsie była tylko mowa o resecie umysłu i otwarciu go na głębsze i spontaniczne przeżywanie emocji ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz