niedziela, 6 kwietnia 2014

Spadek

1 stycznia 2014
Potem Paweł odebrał telefon. I zrozumiałem że już jest po skoku. Boli go strasznie, kość ma na wierzchu. Skoczył z trzeciego piętra. Pogadał ze mną chwilę i rozłączył się. A ja zostałem ze swoimi myślami.

Po pierwsze, dobrze że żyje. Po drugie - co z nim będzie po tym skoku? Czy odzyska sprawność? Czy będzie kulał? A może jeździł na wózku. Przesunęła mi się przed oczami cała plejada możliwości. I bezsilna wściekłość z tego powodu że jednak idiota skoczył z dachu. A z drugiej strony ulga, że z trzeciego, a nie dziesiątego piętra.

Bylem tam przerażony i zszokowany tym co się stało, że moją reakcją było coś czego sam bym się nie spodziewał. Poszedłem automatycznie spać. Tak jakby organizm udał, że nic się nie stało. Z drugiej strony to lepsze niż wyrywanie włosów z rozpaczy. Nawet już nie myślałem w jaki sposób mógłbym się dowiedzieć w którym szpitalu go umieszczą.

Ale to jeszcze nie był koniec zaskoczeń...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz