poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Poranek

1 stycznia 2014
Około 7 rano usłyszałem krótki dźwięk domofonu. Ktoś otwierał drzwi od klatki kodem. A potem dzwonek do drzwi. Zwlokłem się z łózka i otworzyłem. To był Paweł. Na szczęście cały! Odetchnąłem z ulgą, ale też zaciekawiło mnie od razu jak to wszystko się rzeczywiście wydarzyło. Pierwsze relacje otrzymałem na gorąco.

Paweł skoczył, ale ta kość nie przebiła skóry - jak to sobie wyobraziłem - lecz po prostu wymagała własnoręcznego nastawienia. Poza tym Paweł pobił ludzi na ulicy, którzy go wkurzyli. Był po prostu tak nabuzowany że wyładował na nich swoją frustrację. 

A co do samej imprezy - jego znajomy z Fejsa, który jak się okazało był na tej imprezie, powiedział mu że ten kochanek wygadywał na niego bardzo przykre rzeczy. I Paweł płakał przez godzinę przy ludziach. A jego kochanek sobie poszedł. A ja niemal nie wiedziałem czy się cieszyć z tego powodu czy martwić. Cieszyć się można kolapsem znajomości z kochankiem.

Ale ja wolałem martwić się nieszczęściem Pawła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz