sobota, 5 kwietnia 2014

Dachowanie

1 stycznia 2014
Wreszcie w kolejnej rozmowie telefonicznej się coś technicznie przejaśniło - Paweł, jak się okazało, jest na dachu jakiegoś bloku. Włamał się tam przez strych. Zrozumiałem że jest to blok w okolicy jego byłego faceta - a tam są bloki dziesięciopiętrowe. I co najgorsze - zrozumiałem, że Paweł właśnie zaczyna się zabierać do skoku z tego dachu. Płakał mi do telefonu a potem przepraszał mnie za wszystko i rozłączył się.

Poczułem się bardzo dziwnie. Serce wyło z niepokoju i bólu. Rozum na zimno i spokojnie analizował sytuację. Taką mam dwoistą naturę. Po matce rozpaczam, po ojcu rozmyślam. Można było się zabrać i pojechać tam na miejsce - ale jak znaleźć go wśród tych bloków? Może pojechać po to aby zobaczyć ewentualne pozostałości po policyjnym śledztwie w miejscu upadku? Boże jakie mam koszmarne myśli...

W końcu wybrałem inną, dostępną opcję. Dzwoniłem do Pawła, ale on nie odbierał. Nie chodziło jednak o samą rozmowę z nim ale o te dzwonienie. Póki telefon dzwoni - rozumowałem - Paweł nie skoczył. Bo gdyby skoczył, to zapewne telefon też by się w czasie skoku z dziesiątego piętra roztrzaskał i nie byłoby po jego stronie sygnału dzwonienia, ale reakcja taka jak przy telefonie wyłączonym.

Czyli chyba jeszcze nie skoczył...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz