wtorek, 18 lutego 2014

Czekanie

21 listopada 2013
Prawdziwa pokuta zaczęła się gdy chciałem - korzystając z czasu jaki przymusowo miałem - ponownie podładować akumulator w aucie. Musiałem się bowiem zmierzyć z węzłem prawie gordyjskim - z kabli przedłużaczy. Chyba dziesięć minut go rozplątywałem. Ale robiłem to ze stoickim spokojem i bez wyklinania tej złośliwości martwych przedmiotów. Byłem bowiem w trakcie odprawiania pokuty za moje zachowanie :-)

I powiem szczerze, że ta pokuta mi się bardzo spodobała. Nie chodzi o rozplątywanie i oczekiwanie, ale o ten pokorny spokój ducha. Mimo to jednak złamałem moje postanowienie nie kupowania słodyczy i poszedłem do sklepu po czekoladę, pod pretekstem nerwów spowodowanych zaginięciem klucza. Bo faktycznie miałem się czym denerwować. I tak spokojnie czekałem na przybycie Pawła. 

Paweł mnie zaskoczył pisząc że już jest na przystanku a potem w domu, więc spakowałem wszystko z auta, zostawiłem ładowanie akumulatora i poszedłem do domu. A w domu komisyjnie, co prawda sam bo Paweł był w toalecie, zobaczyłem że moje klucze leżą sobie spokojnie na półce. A więc po prostu ich nie wziąłem.

Ale kara mi się słusznie należała - poczułem się lepiej nie dlatego że znalazłem klucze, ale dlatego że miałem poczucie iż słusznie odpokutowałem za moje grzechy :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz