piątek, 24 stycznia 2014

Pocałunek

listopad 2013
Często całowałem Pawła - ale przyjacielsko. W kark, włosy. Taki cmok aby przekazać trochę pozytywnej energii. I raz zdarzyło się że pocałowałem go w kark - ale tym razem Paweł się zirytował. Nawrzucał mi, że nie ma posprzątanego życia i nie jest gotowy na relacje z innymi osobami - a ja praktycznie się jakby napraszam na niego. Teoretycznie miał rację.

A w praktyce, tak wyszło, że poczułem się bardzo zasmucony. Nie chodzi o odmowę, doskonale rozumiem jego okoliczności i sytuację. W pewnym sensie wściekły bylem nie na niego, ale na siebie. Bo sam zachowałem się jak osoba "napalona". Oczywiście napalona w bardzo wielkim cudzysłowie. Nie chodzi tu o napalenie na seks, ale o lgnięcie do kogoś i chęć budowania z nim głębszych relacji. A tu nagle - zresztą słuszny i słusznie zawiniony - kubeł zimnej wody na głowę.

Siła smutku jaki miałem po tym wydarzeniu jest jednak dla mnie zastanawiająca. Zaczynam bowiem się zastanawiać nad tym czy nie wskazuje ona tego, że jestem w jakiś sposób nadmiernie otwarty na zakochanie się w Pawle. Nie nazwałbym tego zakochaniem, ale otwarciem na zakochanie się. A to jest już jakaś inwestycja kapitału uczuciowego, której strata będzie bolała. I tego się obawiam. Mam coraz mniej siły aby kogoś pokochać, bo życie przygniata emocjonalnie do ziemi. Zresztą nie tylko emocjonalnie. 

Nie mam bowiem nic przeciwko ciężkiej pracy przy budowaniu życia od nowa - ale boję się utopienia wysiłku w mirażu, który nigdy się nie spełni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz