1 września 2013
Początek roku szkolnego, ale lipny bo niedziela. Ja zaś miałem
początek dnia pracowity bo musiałem załatać dętkę w moim rowerze.
Poprzedniego dnia przebiłem ją gdzieś. A skoro już łatałem jedno koło,
to zabrałem się też za mój poprzedni rower, przeznaczony dla chłopaka,
którego na razie nie ma. Ten miał koło sflaczałe od pół roku. Więc i je
naprawiłem. I pomimo że było zimno pojechałem na wyprawę...
A w czasie wyprawy w jednym miejscu zatrzymałem się na odpoczynek. Miałem pojechać dalej coś sprawdzić i chciałem odpocząć po 10 kilometrach. Wyjąłem z plecaka termos do kawy - najmniejszy z którego się pije jak z dużego kubka przez korek. Siedzę sobie i popiłem kawę, a potem położyłem termos obok mnie na ławce. I nagle huk, termos na glebę, kawa się rozlewa. Podniosłem go. A huk spowodował rower, który się przewrócił.
Zacząłem się zastanawiać czego to może być znak. Bo na pewno nie jest to zwykły przypadek. Wyjaśniło się wkrótce. Nadjechał inny rowerzysta i pytał mnie o miejsce które miałem odwiedzić. Ale zarazem przekazał mi tym pytaniem informację, którą miałem tam sprawdzić. Więc zinterpretowałem rozlaną kawę jako znak, że już nie muszę jechać do celu, bo wiem wszytko - i mogę zawrócić.
No to zawróciłem - a i tak zrobiłem solidny dystans dzisiejszego dnia ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz