czwartek, 7 listopada 2013

Ostra miłość

29 czerwca 2013
I Paweł ma zepsute imieniny. Jego facet się nie odzywa i nie wiadomo czy go przypadkiem nie zdradza. Ja poszedłem do sklepu po zakupy. A potem wróciłem, siadłem do komputera ale zmuliło mnie strasznie więc się położyłem na godzinną drzemkę. W sumie nie spałem ale leżałem. I potem Paweł przyszedł mi coś pokazać.

A miał krew na ręce. Pociął się. Nie tylko robił kreski, ale wyciął też sobie serduszko z anielską aureolą na górze i diabelskim ogonkiem ze strzałki na dole. Wyciął też sobie litery imion swego i jego faceta. Tak wygląda miłość, która teoretycznie zwycięża wszystko - ale tak samo może wyglądać rozpacz która wszystko pogrąża. A Pawła pogrąża rozpacz powodowana przez niezaspokojenie jego miłości. Coraz bardziej jestem przekonany, że źle ulokowanej miłości.

A potem wreszcie zadzwonił do niego jego facet. I Paweł z płaczem zaczął go zapewniać o miłości i zapraszać za to ze się pociął. Jego głos był po prostu jedynym wielkim płaczliwym skomleniem, w którym czuło się rzekę uczuć i potok rozpaczy. Mnie się serce krajało z tego powodu - ale ciekawe jak zareaguje jego facet. Może uważa że to tylko młodzieńcze przechwałki. Może ma fazę na znudzenie Pawłem. Boję się, że traktuje go jako zabawkę.

Potem się okazało że jego facetowi przeszła faza i traktuje Pawła normalnie - ale Paweł już był pocięty i przecierpiał tyle, nie mówiąc o tym, że zepsuł sobie imieniny, na które się tak bardzo cieszył. Niby się trochę uspokoiło - ale na jak długo?

 A ja wciąż sobie powtarzałem że Paweł nie zasługuje na taki los..,

6 komentarzy:

  1. Czlowieku, kiedy Ty zrozumiesz, ze to nie zadna milosc, ale podrecznikowy przyklad patologii (tzw. toksyczny zwiazek)?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla obserwatora może to być mądry przedmiot klasyfikacji, ale dla tego, kto jest w to zaangażowany to jest miłość, jeśli sam wkłada w to serce. I my, zewnętrzni obserwatorzy, nie mamy prawa wmawiać mu, że to jest taka lub inna patologia. Bo jego serce nie sługa, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystarczy podstawowa znajomość psychologii i psychopatologii, by wiedzieć, że nie mamy tu do czynienia z miłością, tylko z poważnymi zaburzeniami emocjonalnymi (co najmniej). To że Tobie czy jemu wydaje się, że to miłość, wcale nie oznacza, że tak jest. O miłości nie świadczy tylko subiektywne odczucie! Jak wspomniałem, tu występuje podręcznikowy, klasyczny przykład. Osoby z takimi zaburzeniami oraz te bardzo niedojrzałe, nie odróżniają patologicznej relacji np. kat-ofiara od miłości. Przynajmniej dla specjalistów to są "oczywiste oczywistości"! Ale nie tylko dla nich, ponieważ literatura popularnonaukowa (napisana przystępnym, zrozumiałym językiem dla laików) również z tego zakresu jest ogólnodostępna, więc nie ma problemu trochę poczytać. A wiem, co piszę, bo przez lata jako profesjonalista pracuję z takimi ofiarami. Po prostu obaj mylicie pojęcia. Nazywając tę chorą relację i uzależnienie miłością profanujesz prawdziwą miłość, dlatego krew mnie zalewa, gdy ktoś ją bezcześci!

    OdpowiedzUsuń
  4. Proponuję abyś założył blog o psychologii i tam pisał o tym z naukowego punktu widzenia. Na moim blogu nie zajmuję się tym, wybacz :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od dawna prowadzę takiego bloga :-) A Twój blog mnie zainteresował jako tzw. "studium przypadku" i z ciekawością czytam go od początku. Dość późno na niego trafiłem, więc jeszcze nie jestem na bieżąco, dlatego moje komentarze są do wcześniejszych wpisów. Mam bardzo podobnego do Ciebie pacjenta (nawet z wyglądu), z którym pracuję od jakiegoś czasu nad jego problemami ;-) Interesuję się też samorozwojem, więc czytając Twojego bloga ciekawy też jestem w którym kierunku potoczy się Twoje życie, ale pewnie jeszcze trochę czasu mi zajmie aż będę na bieżąco. Niestety trochę uciążliwa jest ta rozbieżność czasowa Twoich wpisów (np. sytuację z lata opisujesz w jesieni i powstaje pewna niespójność... trochę nienaturalne, że pod datą listopadową piszesz np. o pikniku na trawce, więc ciągle trzeba mieć na uwadze tę drugą datę-okres, który opisujesz). No, ale skoro taką taktykę przyjąłeś to już prawo Autora... Staram się unikać komentowania starszych wpisów, bo nie wiem czy są one aktualne, ale czasami ciężko być obojętnym, gdy ktoś na własne życzenie się unieszczęśliwia czy popełnia głupie kardynalne błędy, choć wiadomo, że to jego życie, więc może robić z nim co chce. Tylko czasami szkoda mi Ciebie, gdy tak się niepotrzebnie męczysz i obracasz się w zamkniętym kole, a ponieważ upubliczniasz swoje życie z prawem do komentowania przez innych (wyrażania swoich opinii), więc korzystam z tego prawa ;-) Więc robię to z życzliwości i chęci zwrócenia uwagi na problem (czasami wymaga to dosadnego określenia, by ktoś coś sobie uświadomił i coś konkretnego zrobił ze swoim problemem czy sytuacją), a nie z pustej złośliwości. A co Ty z tym zrobisz to już tylko i wyłącznie Twoja sprawa :-P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie upubliczniam mojego życia, ale mojego bloga. A to mimo wszystko mniej lub bardziej subtelna różnica :-)

    OdpowiedzUsuń