środa, 20 listopada 2013

Koniec lekarstwa

początek sierpnia 2013
Miałem już zapłacone wszystkie należności i zamówione inwestycje. I nagle spadła na mnie wiadomość od jednego znajomego, który raz odwiedził nas, gdy byłem z poprzednim Pawłem. To partner tego faceta, do którego Paweł przychodził i który mnie wkurzył. Generalnie miał opinię puszczalskiego i pijaka. A tu się dowiaduję - że po prostu umarł. A miał ksywkę od pewnego leku, więc stąd taki tytuł tego posta.

Szok. Młodszy ode mnie o dziesięć lat i już nie żyje? W dodatku lekarz, partner też lekarz. Więc o zdrowiem mógłby po lekarsku dbać. Dałem znać Pawłowi i innemu koledze o tym. A potem się dowiedziałem, że umarł w nocy na zawał. Cóż, serce nie sługa. I nawet tak się to przejawia. Co jak co - ale szkoda człowieka mimo wszystko.

Przy okazji popisałem na Fejsie z Pawłem - tym poprzednim chłopakiem, nie tym obecnym współlokatorem. Już wiedział od tej samej osoby o wszystkim. Nie zapytał mnie nawet o to co u mnie. Kompletna obojętność w najgorszym stylu. Przypieczętowanie faktu, że od dawna nie jesteśmy ze sobą. Przynajmniej to się ostatecznie potwierdziło - ale i tak od dawna o tym wiedziałem.

Umarł ten facet i umarła moja znajomość z tamtym Pawłem - ale nie na zawał, po prostu "śmiercią naturalną"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz