sobota, 28 września 2013

Pazur losu

29 maja 2013
Już od dawna spotykam się z niewytłumaczalnymi interwencjami czyjejś pomocy w moim życiu - i głęboko wierzę, że to pomoc samego Boga. Ale też od dawna mawiam że Pan Bóg pomagając mi ma osobliwe poczucie humoru - ale tym razem śmiem twierdzić że przeszedł po prostu sam z siebie. Takiego scenariusza bym nie wymyślił ;-)

Zbliżał się koniec miesiąca a ja miałem liczne opłaty, nie tylko czynsz ale i spłacanie długu (właśnie zacząłem spłacać) i nadspodziewanie wysoką dopłatę za ogrzewanie. Słowem finansowa dziewiąta fala. Praca z Pawłem zaczęła się rozkręcać, zarobiliśmy 3 razy więcej niż w poprzednich miesiącach ale wciąż była to 1/6 tej dużej kwoty, a biorąc pod uwagę koszty życia, to 1/10. Trzeba było niestety coś sprzedać, a to co wystawiałem nie chciało schodzić.

Wystawiłem więc mój aparat fotograficzny. Został mi ostatni - najlepszy. Nadzieja na zarobienie na zdjęciach w przyszłości. Cena, jak sprawdziłem, okazała się całkiem wysoka. I od razu zgłosił się klient! Sprzedałem mu aparat i lampę błyskową. Starczyło na wszystkie płatności, odłożyłem coś na życie i prawie cały następny czynsz. Ale nie miałem się tym w pełni cieszyć. Walnąłem nogą w biurko - i załamałem paznokieć u dużego palca stopy. Ale widok, krew i w ogóle - i stres bo się nasłuchałem o wyrywaniu paznokci jako torturze...

I stałem się nagle "inwalidą" - a Los pokazał mi swój (mój) pazur ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz