poniedziałek, 19 sierpnia 2013

W deszczu

3 maja 2013
I pojechałem jak tylko szybko mogłem na Pragę aby się spotkać z Pawłem i go "eskortować" do siebie - bo nie znał po prostu Warszawy i bal się zagubienia. Na przystanku niestety go nie zastałem. Zdziwiło mnie to, bo wydawało mi się, że on już praktycznie czeka tam na mnie. Że po prostu zabieram go i wracamy najbliższym autobusem w drugą stronę.

Już i tak byłem w stresie, bo automat biletowy nie działał na moim przystanku i musiałem jechać na gapę. A teraz nie ma Pawła. Zadzwoniłem do niego, mimo że SMS wysłany z autobusu do niego nie doszedł. Na szczęście telefon odebrał. Zaraz będzie. Był załamany i zapłakany. Powiedziałem gdzie spaceruję w kółko i zacząłem czekać.

A jego nie ma, nie ma i nie ma. Równo po godzinie zadzwoniłem - znów był zapłakany, powiedział, że zaraz wychodzi. Siedzi u tego swego faceta, który zatruwa mu umysł, nie może się wyrwać. No to czekam znowu. Deszcz pada drobny, zimno. A ja podziwiam moją siłę spokoju w głosie w czasie dzisiejszych rozmów i brak nerwów. Ale boję się, że po prostu się zaziębię, bo jestem za lekko ubrany. A jego ciągle nie ma - i zaczynam się martwić. 

Czyżby znów los miał mnie z nim wystawić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz