3 maja 2013
I nagle sobie uświadomiłem, że z Rafałem się spotkałem 3 maja zeszłego roku około 9. To wyraźna analogia do mojej sytuacji z Pawłem. Choć Pawła już wczoraj widziałem na oczy. Nie chodzi jednak przecież o dokładne powielanie się sytuacji, ale o pewną symboliczną analogię.
Teraz rozumiem także dlaczego nie mogło mi wyjść nocne spotkanie. Nie to było mi przeznaczone, bo moim zdaniem jest czekać na Pawła i przyjść go w domu i w sercu. Prawie tak samo jak się przyjmuje Pana Jezusa.
I to też jest mądra analogia - miłość w dom, to Bóg w dom.
Nie żałuję jednak niczego - ani tego że chciałem się do kogoś po prostu
przytulić (bo wątpię aby seks mi wyszedł w takim stanie ducha), ani tym bardziej, że to się nie udało. Jest sobą i mam tak wielkie niespełnione potrzeby serca, że gotów bylem uciekać się do żałosnych może półśrodków. Ale nie robiłem tego jak dupek szukający szybkiego seksu, ale jak ktoś kto lojalnie uprzedza o tym, że ma serce dla kogo innego i kot się dobrze zastanowi zanim podejmie decyzję o takim spotkaniu w środku nocy.
Nie wątpię że mój brak snu i nadpobudliwość w nocy jest spowodowana tym, że zadurzyłem się, zakochałem lub jestem na najlepszej drodze do zakochania się w tym chłopaku. I to samo sprawia, że potrafię robić lub brać pod uwagę rzeczy pozornie absurdalne - takie jak spontaniczne umówienie się ż kimś na czułość lub nawet seks w środku nocy.
Zakochani nie takie szaleństwa popełniają ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz