wtorek, 20 sierpnia 2013

Życiowy Hollywood

3 maja 2013
Po półtorej godziny, czyli w pół godziny od naszej ostatniej rozmowy, w czasie której zapłakany Paweł obiecał że zaraz wyjdzie, postanowiłem ponownie zadzwonić. W tym momencie obawiałem się o moje zdrowie - deszcz, zimno a ja nie byłem na to przygotowany. I jeszcze przeziębienia się mi tylko brakowało na początku maja...

Tym razem oniemiałem. Paweł jest na dworze ale jego facet ... wezwał policję! I oskarża Pawła o nękanie! A Paweł nie ma przy sobie dokumentów. Więc muszą pojechać na komisariat, na pewno to potrwa ze dwie-trzy godziny. Nie wiedziałem tylko czy płakać, czy śmiać się, czy zadziwiać. Płakać nad losem chłopaka tak okrutnie skrzywdzonego przez pożal się Boże "partnera". Śmiać się z przewrotnego humoru Pana Boga rzucającego nam kłody pod nogi. Zadziwiać tym, że życie pisze scenariusze lesze niż spece w Holyywood.

A jakie wnioski? Po pierwsze - siła niebiańskiego spokoju we mnie. Po drugie - pewność, że to wszystko się ułoży pomyślnie i każdy z tych elementów będzie miał pozytywne znaczenie, które miło nas zaskoczy. Po trzecie - że moje zadanie polega na wytrzymaniu tych prób, po to żeby odebrać słuszną nagrodę, proporcjonalną do wysiłku i upokorzeń jakie przechodzę. Mam poczucie, że to wszytko ma swój misterny sens, który się ujawni potem w perfekcyjnym dopasowaniu do siebie tych wszystkich elementów układanki.

Na tym polega bowiem perfekcja boskich planów ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz