niedziela, 11 sierpnia 2013

Męki czekania

30 kwietnia 2013
Serce szaleje a rozum jest nadal spokojny. Dzień się jeszcze nie skończył. Wiele mogło się wydarzyć i spowodować utratę kontaktu. W poprzednie dni Paweł też dzwonił o różnych porach. Może mu się poprzestawiało coś w planach. Ale nawet gdyby się poprzestawiało, to wypadałoby po prostu jakoś dać mi znać abym się nie denerwował i nie martwił.

A tymczasem zacząłem się czuć upokorzony przez los. Tak wspaniały chłopak, na wyciągnięcie ręki, w Warszawie, miał ze mną się dziś spotkać - i nie daje znaku życia. Pomęczę się jeszcze jakiś czas zanim sprawa się (tak lub inaczej) wyjaśni. Jeśli się spotkamy, to będę to wspominał jako męczarnię która miała sens. Ale jeśli się nie spotkamy? Jak zniosę ten policzek do losu? I czy w ogóle go zniosę?

Kto wie czy to nie będzie kropla, która po prostu przepełni kielich goryczy. Jestem silny, ale jeśli zaliczę prawdziwą załamkę, to kto wie czy już nie ostateczną, taką po której już nie da się podnieść - a czasem nawet nie da się już nawet żyć. W sumie to też dobrze. Niech to cale życie jakoś się wyjaśni - w dobrą lub złą stronę. Czasem wolę już aby złe rozwiązanie się ujawniło i spełniło, niż aby czekać w nieskończoność na nie-wiadomo-co.

A na razie czekam i męczę się strasznie - lecz do końca dnia jeszcze co najmniej kilka ładnych godzin. Tylko czy warto mieć nadzieję? W mojej obecnej sytuacji jest mi już powoli wszystko jedno. Za wiele serca włożylem w nadzieję, którą karmiłem od kilku dni. 

Teraz nie mam już siły...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz