czwartek, 13 czerwca 2013

Krótka kradzież

8 lutego 2013
Gościliśmy u nas kumpla, który poprzednio "wsławił się" pojechaniem moim autem nieco za daleko (nieco czyli jakie 400 km w jedną stronę) a potem sprawił, że musiałem odbierać auto z policyjnego parkingu. Między innymi tłumaczył się ze swojego postępowania. Potem - ponieważ zagadaliśmy się do późna w nocy - poszliśmy wszyscy spać. Rano go pożegnaliśmy.

Ale coś mnie tknęło i sprawdziłem szufladę. Znikły kluczyki od auta i dowód rejestracyjny! Poszedłem do garażu - ale auto stało. Sam mógłbym kluczyli schować do kurtki (aby móc wejść przez garaż do domu) ale w kurtce ich nie było. Na pewno zaś nie wyjmowałbym dowodu rejestracyjnego z etui gdzie jest z innymi dokumentami. Zatem nasz kumpel znów odwalił niezły numer. Zadzwoniłem do niego ale on zaprzeczył jakoby brał kluczyki.

Wieczorem sprawdzałem jeszcze raz i samochodu w garażu już nie było. Napisałem więc do tego kolegi SMS z zapytaniem czy mam zgłaszać kradzież na policję i z sugestią że oczekuję wyjaśnień. Po jakimś kwadransie dostałem SMS z informacją, że samochód jest pod klatką, kluczyki w stacyjce a dowód rejestracyjny w schowku. Natychmiast tam poszedłem, był. Obejrzałem go formalnie, nic nie draśnięte. Odprowadziłem go do garażu.

Kumpel się przyznał SMS-em do wszystkiego. "Pożyczył" samochód bo maił pilne spotkanie. Liczył na to, że nie zobaczę nic i że odda mi kluczyli na miejsce. Dobrze się stało, że zobaczyłem. Bo się sparzył. Wcześniej nie raz korzystał z tego auta i wiem, że bezpiecznie nim dojedzie. Nie chodziło więc o takie obawy. Ale o zepsucie mi dnia. Nie muszę oczywiście tłumaczyć, że straciłem do niego zaufanie i już go nie zostawię w domu bez trzymania go na oku. Zresztą, po tak wstydliwym wydarzeniu nieprędko do nas zawita :-)

Dobrze, że tak się stało, że to się wydało - bo chłopak ma nauczkę :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz