piątek, 19 kwietnia 2013

Toro przeklęte

12 stycznia 2013
Pojechaliśmy z Pawłem do Toro. Po raz pierwszy - byłem tam z nim. I było to inne Toro, niż dotychczasowe. Nie trzymaliśmy się za ręce aby nie odstępować na krok. Ale byliśmy razem. I widziałem Pawła w tańcu. On po prostu ma taniec we krwi - tak to można jedynie określić. Trudno mi nawet analizować jego wspaniale i płynne ruchy na parkiecie :-)

Ale były też niepokojące mnie akcenty. Paweł tańczył bardzo blisko z jedną a potem drugą osobą. A ja miałem w sercu i zazdrość, i obawę. Nie bylem o nikogo dotąd tak zazdrosny. I liczę to jako pozytyw. Paweł bardzo się dopytywał czy nie jestem na niego zły. Wyjaśniłem mu, że mam pewne urazy w tym zakresie - jego uczciwe postępowanie może przywoływać mi nieuczciwe postępowanie innych. I to jest właśnie przekleństwem :-)

W sumie to było inne Toro niż dotychczasowe. Bez sztucznej bliskości, ale z ogromną tęsknotą za chłopakiem. Swobodne, ale wyzwalające zdrową zazdrość. I powodujące moją walkę wewnętrzną. W końcu przegrałem ją sam ze sobą - walczyłem o to czy się nie "obrazić" na Pawła i nie wyjść. Zdecydowałem się wcześniej wyjść - więc  w pewnym sensie przegrałem z wolą wytrzymania w Toro do końca. Ale z bardziej banalnego powodu - byłem i naturalnie zmęczony (miałem pracowity dzień) i samemu nie chciało mi się nudzić. A Paweł nawiązywał dwie znajomości, które mogły nam potem zaprocentować - i nie chciałem aby ze mną jechać, jak od razu zadeklarował.

Zatem wyszedłem z Toro sam, ale na spokojnie i bez żadnego stresu :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz