czwartek, 4 kwietnia 2013

Siedem nieszczęść - pechowy spacer

26 grudnia 2012
To co się zdarzyło w czasie mojego spotkania z Pawłem mogę górnolotnie określić jako siedem nieszczęść. Na szczęście żadne z nich nie dotyczy naszego związku - są to tak zwane przeszkody lub złośliwości martwych przedmiotów, obiektywne a nie lezące w naszej własnej relacji. Zaczęło się więc od pojechania po Pawła do jego miejscowości, około 90 kilometrów od Warszawy.

Postanowiłem zrobić sobie spacer fotograficzny po okolicy niezbyt daleko Pawła (las, niewielkie jezioro). Zabrałem więc lustrzankę i wyjechałem wcześniej. Aby mieć zapis wędrówki pieszej wziąłem ze sobą nawigację turystyczną. No i pojechałem wcześniej. I dojechałem na miejsce, zaparkowałem samochód w lesie i poszedłem - z nawigacyjną mapą w ręku - na spacer, po części drogą leśną, po części na przełaj.

Wyszedłem z lasu na pole, w oddali słyszałem ujadanie psów, więc bylem czujny obawiając się, że mogą być na luzie. Zabrnąłem w okolice jeziora i wtedy zobaczyłem dwa wilkowate psy, w odległości jakich pół kilometra. Nie miałem nic do obrony, ale one na szczęście chyba dotarły do swojej granicy, bo już nie szły dalej. Poszedłem szybkim krokiem w przeciwną stronę. Potem szybko przez las. I dotarłem do auta. Kawa z termosu, odpoczynek. Ale było warto - 170 zdjęć ze spaceru i wcześniej robionych w trasie.

Ale pierwsze z siedmiu nieszczęść - pechowy spacer - mam już za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz