wtorek, 9 kwietnia 2013

Refleksja o naciąganiu

Pewnego razu postanowiłem sprawdzić czy jeden chłopak, który kilka dni przemieszkiwał u nas, śmieci swoimi anonsami - czyli nie usuwa niepotrzebnych ogłoszeń. Wyszukałem go po numerze telefonu jaki w tych anonsach podawał. Okazało się, że wyniki były bardzo ciekawe. Oczywiście śmiecił, ale anonse były umieszczane od przypadku do przypadku na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Ale było coś jeszcze...

Trafiłem na anons podpisany przez osobę która czuła się naciągana przez tego chłopaka. Zawierał on przestrogę dla innych przed tym chłopakiem i jego ówczesnym partnerem. Zarzucano mu tam - że naciągają na kasę, oferując m. in masaże lub pokazy seksu. A gdzie tu naciąganie? Jeśli z góry się uprzedza, że jakaś usługa jest za kasę?

Dla mnie naciąganie jest wtedy gdy wyłudza się pieniądze od kogoś kto nie był uprzedzony o tym, że musi za coś zapłacić. I zwykle kojarzy mi się to z tworzeniem historii, która ma kogoś wzruszyć i zagrać na jego uczuciach pomocy. Kłamliwe opisywanie nieszczęść, które mają kogoś zachęcić do udzielenia finansowego wsparcia. To jest naciąganie. A jeśli mamy do czynienia z płatną usługą - to naciąganiem jest mówienie o niej w kategorii naciągania.

Zapewne to pomówienie napisane przez zakłamanego "świętoszka" który spodziewał się, że dostanie coś za darmo - to raczej on chciał naciągnąć na darmową usługę ;-)

1 komentarz:

  1. Z innej beczki, trzeba uważać na osoby które z nami mieszkają, a u was dość często się zmieniają
    lokatorzy, znam przypadki od znajomych, kiedy ktoś przyprowadził do domu np: rzeżączkę.

    OdpowiedzUsuń