Jeszcze przed przybyciem nasz "wariat" zapytał mnie czy może u nas wypić szybką kawę. Napisałem mu grzecznego dyplomatycznego SMS-a, że może wypić kawę na spokojnie. Nadmieniłem, zgodnie z prawdą, że kawy rozpuszczalnej mam resztkę, ale jeszcze na kilka kubków starczy. W odpowiedzi nasz wyprowadzający się obiecał kupić nową kawę. To bardzo miło z jego strony.
Mniej miło było biorąc pod uwagę że powinien kilkadziesiąt razy wyższą kwotę dopłacić do czynszu (miałem na myśli bowiem kupno taniej kawy a nie markowej). Ale dobre i to. Już nie jeden okazywał się pasożytem który się nie poczuwał do zwrotu kosztów pobytu. Po portu takich ludzi trzeba unikać z góry, ale nie zawsze można się ustrzec od błędów.
Kawę wypiliśmy, a swój worek na śmieci zamienił na trzy reklamówki. Posortował swoje ciuchy, te do wyrzucenia wyniósł do śmietnika, resztę spakował i zabrał ze sobą. Podładował telefon. Skorzystał nawet z toalety, nieustannie zresztą w niej esemesując. Zapewne z jego nową miłością, dwa razy od jego straszą. Najważniejsze, że było miło, kulturalnie, na luzie i przyjaźnie. Takie rozstanie nie boli i nie stresuje oczekiwaniem na wrogość w przyszłości. A raczej nadzieją na kompletny brak przyszłych kontaktów - przynajmniej w zakresie jaki był dotąd. Bo towarzysko się gdzieś spotkać zawsze można, ale mieszkać razem - na pewno już nie.
A dyplomacja, jak zwykle, doskonale spełniła swoje zadanie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz