środa, 20 marca 2013

Niewspółmierne środki

Miałem jakiś czas temu sytuację mocno irytującą. Pomieszkał u nas przez kilka dni chłopak, z którym mój współlokator zdawał się znaleźć nić porozumienia i budować dłuższą relację. Ale ta relacja nie wypaliła, może po prostu odreagował z nim utratę poprzedniego chłopaka i na fali tej potrzeby odreagowania nie zauważył jakiś oznak niedopasowania. A może po prostu tego niedopasowania na początku nie było, bo ludzie we wczesnej fazie poznawania się potrafią być bardziej plastyczni w swojej "wersji demo" :-)

Kiedy już było wiadomo, że nic z tej znajomości nie będzie, ten przyszywany potencjalny partner zaczął budzić moją coraz większą irytację. Nie okazywałem jej wprost, ale pewnie dało się ją jakoś wyczuć. Nawet nie jako wyczucie wrogości, co bardziej brak pozytywnego zachowania, zainteresowania się kimś etc. Czasem nie trzeba być wrogo nastawionym, wystarczy brak okazywania pozytywnych kontaktów.

I nagle ten człowiek zaczął strzelać z grubej rury - gdy próbowałem go nakłonić do odebrania jego nielicznych rzeczy - czyli ostatecznego pożegnania go od nas. Nie chciał przyjść tego dnia, zapowiedział się na następny, jakbym ja miał dla niego czas z gumy. A gdy go naciskałem zaczął nawet warczeć i grozić. Nawet wezwaniem policji - a po co, skoro nie ma przestępstwa? Nie chodzi oczywiście o moją obawę przed policją - ale o niewspółmiernie grube środki perswazji jakie zaczął stosować w tej sytuacji. Wariackie środki.

Oczywiście został u mnie przez to automatycznie skreślony. Jako osoba niezrównoważona, wybuchowo konfliktowa. Nie spodziewam się takich chwytów poniżej pasa. dziś straszy policją a jutro pożyczy 50 złotych i nagle mnie oskarży że to ja mu ukradłem 500 zł. Po takiej osobie można się wszystkiego spodziewać. 

Zepsuł mi cały wieczór w dniu gdy maiłem opracować pewien ważny dokument - a nie miałem przez niego do tego głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz