środa, 13 marca 2013

Mały pech

grudzień 2012
Na trzynastego - szkoda że nie piątek - coś o małym pechu. To takie eufemistyczne określenie kolejnego, drobniejszego ale przykrego nieszczęścia, jakie mnie dotknęło. Chciałem sobie przystrzyc włosy i mam do tego dobrą maszynkę Philipsa - a tu lipa, nie ma jej w łazience. Znikła zarówno sama maszynka, zasilacz (pracowała tylko na kablu) - ale także wszystkie grzebienie. Jedyne czego złodziej nie zabrał to plastikowe etui na samą maszynkę.

No to wygląda na kradzież - bo raczej nie na pożyczenie. Kto by pożyczał (w domyśle do szybkiego użytku) ze wszystkimi trzema grzebieniami? raczej się pożycza z jednym który ma być pomocny w danej sytuacji. I teraz pytanie kto to ukradł - i kiedy. Nie prowadzę dokładnego spisywania inwentarza więc potencjalnych złodziei mam kilku, teoretycznie wliczając w to także mojego chłopaka. Koszt tej maszynki nie byl może najwyższy (około 250 złotych w porównaniu do tysiąca za ukradzioną maszynkę do golenia Braun pół roku wcześniej) ale wścieka sam fakt kradzieży.

No i zabawne jest to że teraz nie mogę się ostrzyc sam. Na szczęście mój współlokator jest fryzjerem więc może przynieść nożyczki z pracy i podciąć mnie w domu bez problemu. Ale tu chodzi o generalną zasadę. Wydawało mi się, że mam teraz takie osoby w domu, które już nie kradną. I będę musiał zamykać na klucz biurko gdy będę wychodził z domu, tak samo jak trzymam szafkę z aparatami fotograficznymi zamkniętą już standardowo.

Trudno - takie są koszty poznawania ludzi - a najważniejsze aby się to wszystko z nawiązką zwróciło, w pozytywnym sensie tego słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz