piątek, 29 marca 2013

16 minut

Zrobiłem raz pewien eksperyment. Byłem zapuszczony, kilka dni nie wychodziłem z domu, więc nawet się nie myłem i nie goliłem. I potrzebowałem wyjść, czysty i schludny. Więc poszedłem do łazienki dokładnie się ogolić a potem umyć. A dodatkowo postanowiłem zmierzyć czas tego dokładnego mycia i golenia się. Tak z czystej ciekawości - ile mi to zajmie. Okazało się, że 16 minut, włącznie w przecieraniem pałeczkami uszu i ważeniem się na łazienkowej wadze :-)

Niby to nic nadzwyczajnego, ale tak sobie pomyślałem ile czasu spędza na "myciu się" wyrafinowana ciota. Załóżmy najpierw, że ma - tak jak ja - prysznic. Postoi sobie pod gorącym tuszem, wygrzeje ciało, powili umyje włosy. Pumeksem pościera wszelkie złuszczone skórki. Zastosuje kilka rodzajów płynów do mycia, zapewne osobną odżywkę na włosy. Potem wyjdzie spod prysznica, wysuszy włosy suszarką (moje schną same po myciu). 

Ale to przecież nie koniec zabiegów. A żel na włosy i układanie ich? A tapeta na ryjek? A jakieś psikanie się w nieskończoność i poprawianie makijażu? Chyba z godzina by już przeszła na te wszystkie czynności. Strach pomyśleć co by było gdyby ciota miała wannę - leżakowanie i relaks w wodzie i pewnie podwojenie czasu spędzonego na "szybkiej toalecie". 

Jednak dobrze być facetem, a nie ciotą ;-)

3 komentarze:

  1. Stawiasz zbyt cienką granicę pomiędzy facetem a ciotą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu nie ma prostych jednoznacznie definiowalnych granic, są za to obiegowe wizerunki i taki wizerunek przywołałem. Metroseksualny facet też może siedzieć godzinę w łazience, ale jednak ciota ma specyficzny "urok" który sprawia że jej toaletowe starania mogą być odbierane mniej życzliwie niż kosmetyka metroseksualnego faceta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez przesady, nie popadajmy w skrajności, można zadbać o sb i nie wiele czasu poświęcić.

    OdpowiedzUsuń