niedziela, 24 lutego 2013

Namiętny brak ciśnienia

5/6 grudnia 2012
Przyjechaliśmy do domu. Mój kolega przejął auto, bo miał jechać do Wyszkowa załatwiać sprawy i wrócić jutro. A jutro mam odwieźć Pawła do domu. Benzyny starczy na wszystkie te wojaże. Tym razem auto naprawdę miało porządny zasięg ;-)

A my zostaliśmy z Pawłem w domu. I dalej wszystko było bez ciśnienia. I kochaliśmy się. Też bez ciśnienia. Pieściliśmy znaczy, bo formalnie nie było ani jednego wytrysku. Ale namiętność była mimo tego większa niż w czasie seksu jaki dotąd miałem z innymi. To było fenomenalne. I nadal było to spokojne, bez ciśnienia. Nie w sensie braku namiętności, ale braku napalenia się na oral, anal, wytrysk. A wierzcie mi, inni geje po zobaczeniu arsenału, którym dysponuje Paweł, od razu by kwiczeli z napalenia ;-)

Nie wiem gdzie i kiedy zaczęliśmy się kochać. Ledo pamiętam na który łóżku spaliśmy. Poza tym nie wiem nic - i tak powinno wyglądać pierwsze kochanie się z chłopakiem. Wiem tylko tyle, że złamaliśmy barierę intymną w popisowy sposób. A wszystko to na luzie, bez napinania się, bez ciśnienia. Jak można namiętnie, niepohamowanie się kochać - a zarazem nie mieć ciśnienia na wytrysk? 

Można. Ale trzeba się chyba fenomenalnie dobrać do siebie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz