środa, 27 lutego 2013

Namiętne oczekiwanie

7 grudnia 2012
Najpierw czekałem na informację od Pawła dotyczącą jego ewentualnego udziału w naszym "szalonym weekendzie" jaki planowaliśmy. Jego udział nie był przesądzony, bo dopiero co wrócił do domu po dwudniowej nieobecności - a rodzinie powiedział chyba że idzie na spacer. Fakt, że miał wcześniej lepsze spontany tego typu (najdłuższy "spacer" trwał chyba dwa tygodnie), ale to nie oznaczało pewności że będzie tym razem.

Potem wysłał mi informację, że niestety w weekend mają prace w domu do wykonania - rodzice mu podłożyli świnię. Całkiem dosłownie. Będą bić swojego świniaka i oczywiście dużo pracy przy jego obróbce i domowym robieniu wędlin. Więc pojadę sam. Spakowałem się ubierając nie pod kątem wizyty w klubie, ale podróży. A więc ciepłe buty, ciepła odzież. Zabrałem aparat, termos z kawą i drobiazgi.

Oczywiście pojechałem później, bo nie planowałem wizyty w Toro. Nocny spóźnił się 5 minut, przyjechał 10 minut po czasie na dworzec. Pobiegłem do kasy, ale tym razem czekałem jaką minutę. Zatem w sumie miałem nagle co najmniej 15 minut spokoju - do odjazdu pociągu. Ale pociąg - jak się okazało - był opóźniony o godzinę.

W pewnym sensie - nie było po co się spieszyć ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz