czwartek, 28 lutego 2013

Beznamiętne marznięcie

7 grudnia 2012
Jestem na dworcu ale pociąg nie nadjeżdżał. Opóźniony 60 minut. Poszedłem więc do McDonalda w przejściu podziemnym. Zjadłem sobie zestaw z kanapką drwala - wreszcie dają bardziej sensowne kanapki niż te big- czy wieśmaki - ale nie podziwiałem coli z lodem, bo lodowato było na dworze. W każdym razie poza samym jedzeniem zjadłem także kawałek czasu. I poszedłem na czas na dworzec. Ale pociąg zwiększył opóźnienie do 75 minut, a potem do 95 minut i 115 minut.

Wyjąłem kawę z plecaka i nalałem sobie. Zmierzyłem też temperaturę - miałem ze sobą swój "zestaw harcerski". W etui scyzoryk Victorinox, latarka Maglite i linijka z kompasem, lupą oraz analogowym termometrem. I termometr pokazał 4 stopnie na peronie. No to pijemy kawę z termosu. Będzie cieplej. I dziękujemy Bogu, że mam ciepła buty i skarpety - a nie jakieś imprezowe pantofelki.

A potem spacerowałem po peronie i od czasu do czasu robiłem z komórki zdjęcie wyświetlacza z informacją o opóźnieniu pociągu. Tak dla dokumentacji historycznej. O ile potem się okaże że coś sensownego na tych zdjęciach widać. Okazało się potem, że tej informacji o opóźnieniu nie widać, jedynie widać porównanie czasu rzeczywistego na zegarze kolejowym i godziny odjazdu pociągu na wyświetlaczu. Ale przynajmniej się nie nudziłem.

Pomarzłem na dworcu aż doczekałem się informacji o przyjeździe pociągu ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz