czwartek, 7 lutego 2013

Mistrz kierownicy (nie)przybiega

To miała być druga cześć wczoraj opisywanej historii - i w zamierzeniu raczej z happy endem. Z "mistrzem kierownicy" omówiłem się następnego dnia na spotkanie, w celu odebrania od niego tych 150 złotych żeby wpłacić je na konto stacji benzynowej. Ale mistrz się o umówionej porze nie zjawił.

Dałem mu czas do wieczora, bo na policji bylem umówiony bardzo późno. Ale nie zjawił się. Lecz przed upływem czasu jaki mu dałem przysłał mi SMS ze wspaniałą informacją, że już sam załatwia na stacji benzynowej wszystko i że mogę podać jego dane na policji, bo "sprawa już dzisiaj nie będzie aktualna". Szlachetne to z jego strony, że mnie wyręcza :-)

Nie bardzo mu jednak dowierzałem. Skontaktowałem się ze stacją. Oddzwonili dosłownie na pięć minut przed moją wizytą na policji - po upewnieniu się, że mój kierowca się nie zjawił. A więc - niestety typowe dla niego - obiecanki-cacanki. Nie miałem więc żadnego moralnego wahania - złożyłem swoje zeznania a policja na podstawie danych które podałem zidentyfikowała naszego bohatera - bo przecież dowodu osobistego mi nie pokazywał :-) I sprawa poszła dalej swoją drogą.

W jednym kierowca miał rację - sprawa już dziś nie będzie aktualna, ale dla mnie. Teraz on się z tym będzie woził ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz