5 grudnia 2011
Postanowiłem położyć krzyżyk na moich dotychczasowych chłopakach - albo nieudanych poetncjalno-chłopakach - a także na wszelkich oszustach i złodziejach na jakich trafiałem. A zrobiłem to nie tylko symbolicznie, ale i realnie. Bo wyciągnąłem z szuflady biurka złoty krzyżyk na łańcuszku, jaki kilka lat nosiłem, i po prostu zwiesiłem go sobie na szyi. I tym samym formalnie oddałem się w opiekę Bogu, bo oprócz modlitwy mam jeszcze ten znak.
Tak naprawdę to jest jeden z elementów zmian jakie zachodzą w moim życiu. Przebudowywanie życia nie jest bowiem tylko oparte na w pełni racjonalnych działaniach. Czasem do pełniejszego psychicznego komfortu uciekamy się do różnych sztuczek. W końcu noszenie lub nie krzyżyka nie jest elementem wiary - jest tylko pewną manifestacją, która zresztą z wiarą nie musi mieć nic wspólnego. Ilu ludzi wrogo, lub lekceważąco, do wiary nastawionych nosi krzyżyki?
Zmieniam jednak moje życie i pracuję nad jego ułożeniem na nowo - i działam różnymi torami, także tymi najmniejszymi. dzięki temu mam wrażenie, że starannie do wszystkiego podchodzę i z pietyzmem te działania realizuję ;-)
Welcome back, a Little Cross ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz