21 listopada 2011
Przez cały dzień miałem różne zajęcia i zapomniałem zadzwonić do mojego warsztatu, zresztą zrozumiałem, że oni zadzwonią do mnie sami - aby ustalić koszty naprawy. Ale nie zadzwonili. Rodi mi przypomniał o tym kiedy wrócił z pracy. I nagle o 17 dzwoni warsztat. I mówią mi, że samochód jest już naprawiony! Usiadłem ze zdumienia, bo pan w zaprzyjaźnionym z lawetą warsztacie mówił o kilku dniach.
No dobrze, ale teraz kwestia ceny. Tamten warsztat wstępnie wyceniał pracę na 700 złotych. Zapytałem czy zrobili przy okazji przegląd auta. Zrobili. I czy wymienili opony na zimowe. Oczywiście wymienili - zresztą letnich nie byłoby jak założyć bo dwie się zmyły. No to mamy pełny pakiet. Szczęście w nieszczęściu, że nie wymieniałem wcześniej opon na zimowe - dzięki temu obyło się bez kosztów kupowania teraz opon w miejsce zużytych. A cena? Do zapłaty - uwaga - 1170 złotych. Czyli około 500 więcej niż w tamtym warsztacie.
Ale... Policzyłem sobie teoretycznie. Mam wymienione opony - czyli 100 złotych. Mam zrobiony przegląd - czyli jakie 500 złotych. Do tego mam wymienione przednie klocki, które już były zużyte - czyli jakie 200 złotych. Tak bym to policzył minimalnie. W sumie 800 złotych. Zostaje 370 na naprawę felg. A co będzie jeśli koszty samego przeglądu i klocków będą większe? Okaże się, że naprawa felg wyszła bardzo tanio, a ja nie zostałem zrobiony w konia na - być może - jakie pół tysiąca złotych :-)
Przekonamy się jutro gdy odbiorę auto...
22 listopada 2011
Odebrałem auto. Koszt naprawy felg wyniósł 220 złotych. Zamiast 700. Nic dodać, nic ująć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz