środa, 8 lutego 2012

A jednak zamki...

2 listopada 2011
Dziś wyjaśniliśmy - z naszej strony - sprawę z byłym. Skontaktowała się ze mną osoba, u której był mój aparat - i potwierdziła, że już go nie ma, i to od dwóch tygodni. W tym czasie mój były wmawiał mi, że sprzęt jest nadal u tych ludzi. A więc kłamał. Bo wierzę temu człowiekowi, który skontaktował się ze mną i na mój mail podał od razu swoją komórkę abym z nim porozmawiał. Ponadto powiedział mi, że mój były ostatnio miał jakąś kasę i spłacił swoje długi. Wniosek jest prosty - sprzedał moją własność. Nawiasem mówiąc, rozpowiadał wszystkim, że to jego aparat, bezczelny kłamca.

A zatem mój były może być spokojnie uznany za kłamcę i złodzieja. Chyba, że udowodni swoją niewinność zwracając moją własność. Ale na to bym nie liczył. Co więc zrobiliśmy? Zadzwoniliśmy do fachowca i zamówiliśmy po prostu wymianę wkładek zamkowych. Po piętnastu minutach mamy nowe zamki. I problem z głowy. Nikt do nas już nie wejdzie nieproszony. Nikt nam nic już nie wyniesie z domu. Oczywiście nie życzymy sobie gościć kłamcy i złodzieja u nas.

Jego rzeczy spakowaliśmy do torby. Jeśli chce te rzeczy odzyskać - niech przyniesie aparat. Klucza może teoretycznie nie oddawać, jeśli już się nie zjawi. Fakt, że zostanie mu klucz od skrzynki pocztowej i od klatki, ale nie spodziewamy się żadnej cennej lub imiennej korespondencji. My mamy spokój i możemy spać spokojnie - nikt nie wparuje nam do mieszkania bez zapowiedzi. Temat byłego zakończył się smrodem. Szkoda, że tak - ale takie bywa życie.

Ważne aby iść do przodu. Gdybym podliczył wszystkie stracone lub głupio wydane pieniądze, starczyłoby mi na willę z basenem. Liczy się to, aby mieć przed sobą szczęśliwą przyszłość. A kłamcy i złodzieje - jak wierzę - kiedyś zostaną przez los ukarani. I losowi to zostawiam :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz