Macintosh ma kamerkę wbudowaną w klapę wyświetlacza, nie widać jej zresztą wcale za czarną szybą obramowująca display. Dopiero gdy się dobrze wpatrzyć - widać małe oczko kamerki. Takie umiejscowienie ma jedną wadę - nie można łatwo kamerką pokazać tego co się dzieje naokoło, a w szczególności na ekranie komputera. I połowiczna wada jest taka, że aby uniknąć pokazania twarzy trzeba pochylić w dół pokrywę wyświetlacza.
A po co unikać pokazania twarzy? Wtedy gdy ktoś chce ze mną pogadać na Skype. Już się przekonałem bowiem, że wielu ludzi jest cwanych i chcą się wykpić. Czyli zobaczyć jak ja wyglądam a nie pokazać siebie w zamian. Chcą zrobić z internetowej kamery lustro szpiegowskie, przez które widać tylko w jedną stronę. Ale nie ze mną. Wystarczy pochylić pokrywę i już mnie nie widać. I śmiech mnie ogania, gdy widzę kogoś podobnie zamaskowanego. To prosty test - albo on się pokaże, albo jest niewiarygodny.
Ostatnio trafiła mi się taka rozmowa z szukającym związku. Nie pokazał się, zakończył połączenie na Skype. A potem oficjalnie zawyrokował, gdy mu napisałem, że jest niewiarygodny, iż nie jestem z wyglądu w jego typie. Co stwierdził stanowczo po dokładnym obejrzeniu fragmentu mojego boku i łokcia. Gratuluję spostrzegawczości ;-)
Cóż, każdy pretekst jest dobry aby zamaskować własne tchórzostwo ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz