Chyba nie lubię doktorków. I bynajmniej nie chodzi tu o lekarzy, ale o posiadających doktorat. Trafiła mi się na czacie rozmowa z kolejnym modelem - trzecim już - który rozbawił mnie i zarazem zaniepokoił. Bo trzy przypadki zaczynają tworzyć coraz bardziej wyraźną tendencję.
Tym razem doktor (a doktorat robił z kulturoznawstwa) rozbawił mnie swoimi wymaganiami. Otóż wymaga do partnera ni mniej jak podwójnej magisterki lub doktoratu. Gratuluję mu wytrwałości, bo będzie mu potrzebna ;-) Poza tym pogadaliśmy o fotografii - oczywiście ocenił moje tematy fotograficzne za banalne, a sam zastrzegł, że takich nie robi - on fotografuje chmury i morze. Wyjaśniłem mu, że banalność nie zależy od motywu ale sposobu zrobienia zdjęcia, a najważniejsze w fotografii jest robić zdjęcia zgodne ze swoim sercem i potrzebami, a nie obrazy na pokaz.
Zaczęło się czuć stęchliznę w rozmowie, coraz bardziej napiętej. Na szczęście miłośnik podwójnej magisterki pożegnał się z powodu szukania przez niego partnera na Pomorzu. Ciekawe ilu znajdzie na tym Pomorzu podwójnych magistrów ;-) Mnie ulżyło, bo oszczędziło mi dalszego klepania.
A doktor? Chyba powinien zostać narcyzem - i zakochać się w sobie ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz